niedziela, 3 lutego 2019

Recenzja Imprecation „Damnatio Ad Bestias”


Imprecation

„Damnatio Ad Bestias”

Dark Descent Records 2019



No proszę… Rozkręcili się chłopcy. Kiedy Imprecation po latach przerwy powracali ze swoim debiutanckim albumem “Satanae Tenebris Infinita” myślałem, że to taki jednorazowy wyskok. Tym bardziej, że wspomniana płyta niczym szczególnym się nie wyróżniała a przez ostatnie pięć lat znów było o Amerykanach cicho. Okazuje się jednak, że najwyraźniej nadal im się chce, gdyż dzięki Dark Descent Records będziemy się mogli lada chwila cieszyć drugim dzieckiem z teksaskiego obozu. No, żeby się cieszyć, to wypadałoby, aby następczyni „STI” była jednak choćby ciut lepsza od przeciętnej poprzedniczki. A jest! Mimo iż wszystko zawarte jest w tym samym koncepcie, rozpoczynając od czarno-białej diabelskiej okładki, poprzez teksty, w których nadal króluje Szatan i jego mali pomocnicy, a na samej muzyce kończąc, to jednak widać, że zespół poszedł mocno do przodu. Można powiedzieć – wreszcie nagrał płytę, której można by oczekiwać od weteranów. Masywny death metal starej szkoły zagrany z dużym urozmaiceniem, pełen ciekawych, miażdżących, zapadających głęboko w pamięć riffów podsycanych delikatnym klawiszem w tle – oto danie, które dziś możemy spożywać. Idealnie zachowane proporcje przejrzystości i brudu pozwalają cieszyć się zaprawdę piekielnymi dźwiękami. Piłujące solówki pojawiają się na zmianę z rytmicznymi, skłaniającymi do pomachania rogatym łbem patentami gitarowymi. Nie ma mowy o nudzie, każdy kawałek ma własny charakter i wyróżnia się na swój sposób. Dave Harrera wyrzyguje czarną poezję w typowy dla siebie sposób, sprawiając zapewne niebywałą przyjemność nadzorcy świata podziemnego. Te 37 minut to esencja bluźnierstwa i hymnów ku chwale zła. Co najważniejsze, płyta absolutnie się nie nudzi. Wręcz przeciwnie, niczym labirynt odkrywa coraz to nowsze korytarze, którymi możemy błądzić w nieskończoność. Nie wyobrażam sobie fana metalu śmierci, który przejdzie obok tej płyty obojętnie, gdyż tak się po prostu nie da. Ona przyciąga niczym magnes i nie pozwala się oderwać. Omamia umysł i ciało, zatruwa swoim jadem i wysysa resztki życia. Kto lubuje się w amerykańskim, satanistycznym death metalu spod znaku choćby Infester czy Crucifier, ten będzie przeszczęśliwy mogąc obcować z „Damnatio Ad Bestias”. Ja jestem.
- jesusatan


Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Uwaga: tylko uczestnik tego bloga może przesyłać komentarze.