niedziela, 27 stycznia 2019

Recenzja Croc Noir "Mort"


CROC NOIR
„Mort”
Wolfspell Records 2018


Gdy zabrałem się za odsłuch pierwszego długograja Francuskiego Croc Noir, a w mych słuchawkach brzmiał jeszcze pierwszy wałek z tej płyty, pomyślałem, że przyjdzie mi obcować z kolejnym, surowym, przewidywalnym, jałowym Black Metalowym albumem, jakich co roku ukazuje się od zajebania i jeszcze trochę. Tak bowiem zaczyna się ta płyta, od prostego, jadowitego, siarczystego, jednak dosyć oklepanego napierdalania. Na całe szczęście dalej jest już dużo ciekawiej, muzyka Croc Noir wciąga i czaruje i ani się obejrzymy, a słuchamy ten materiał trzeci raz z rzędu (przynajmniej w moim przypadku tak to wyglądało). Chropowate, proste, zimne, przesycone melancholijnymi, nośnymi melodiami riffy hipnotyzują i mamią słuchacza, sprawiając, że traci on orientację, błądzi i zapada się w tych dźwiękach niczym w gęstym, mrocznym lesie pokrytym śniegiem. Równa, nieco cofnięta sekcja nie sieje wokół ekstremalną intensywnością, a raczej dostosowuje się do tworzącego mizantropijny klimat wiosła, podobnie jak jadowite, posępne wokale. Jednak największą robotę w tworzeniu tej niesamowicie sugestywnej, mizantropijnej aury, jaką posiada ta płyta, robią doskonałe partie akordeonu. Zapomnijcie jednak o słodkich, tanecznych melodyjkach serwowanych co jakiś czas na drugim planie. Na „Mort” akordeon jest pełnoprawnym, równorzędnym   instrumentem, można nawet zaryzykować stwierdzenie, że zastępuje on drugą gitarę i jest integralnym elementem tworzącym klimat tej produkcji, a jego partie przesycone są mrokiem i dekadencją. Twórczość Croc Noir nosi Francuski sznyt, zalatuje momentami prymitywną siarą znaną z dokonań zespołów związanych z Les Legions Noires, jednak w wielu momentach wyłazi na wierzch Skandynawia, poczynając od inspiracji klasycznym Darkthrone a na melancholijnej melodyce Fińskich zespołów takich, jak choćby Sargeist czy Horna kończąc. Daleki jestem od twierdzenia, że to materiał wyjątkowy, czy też ogromny powiew świeżości na scenie Black Metalowej, niemniej uważam, że jest to płyta na tyle ciekawa, iż warto poświęcić jej kilka długich, zimowych wieczorów.
                                                                                          Hatzamoth

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Uwaga: tylko uczestnik tego bloga może przesyłać komentarze.