Witchmaster / Embrional / Brüdny Skürwiel
„U Bazyla” – Poznań – 18.01.2019
Pamiętam,
jak nie tak dawno przecież kupowałem pierwszy album Witchmaster a tu wzjuuuuu…
chłopaki ruszyli w trasę pod wielce wymownym tytułem „XX Years of Violence
& Blasphemy”. Jestem wielkim fanem Blasphemy, więc zapewne zrozumiecie,
dlaczego na koncert do Poznania po prostu nie mogłem się nie wybrać.
Wszystko
działo się tradycyjnie na wariackich
papierach, gdyż do ostatniej minuty czekaliśmy na jednego z załogantów, który
pędził do nas na miejsce spotkania prosto z tyry. Ostatecznie wyjechaliśmy
kwadrans później, niż było to planowane, lecz zimny browarek na tyle umilał nam
podróż, iż przestaliśmy się przejmować uciekającym czasem. Bozia jednak nie
lubi szatanistów, więc aby nie było za wesoło, jakieś 30 kilometrów przed
miejscem docelowym wyłączyła się w aucie cała elektryka. Niestety, nie byliśmy
na tyle rozpędzeni, by doturlać się do Bazyla na wciśniętym sprzęgle, więc były
nerwowe chwile postoju. Najwyraźniej jednak auto kumpla ma coś na kształt
immobilizera głosowego, reagującego na hasło „No żesz kurwa twoja zapierdolona
mać”, gdyż auto nagle cudownie odpaliło i dotarliśmy do Poznania dosłownie
chwilę przed otwierającym zabawę występem.
Pierwsi
bandyci, którzy wyszli na scenę wczoraj wieczorem to prawdziwe skurwiele z
Gliwic. W dodatku chodzą w podziemiu pogłoski, że w ogóle się nie myją. Z tego
też powodu, ceniąc sobie ogólnie przyjęte zasady dobrego smaku, obserwowałem
występ z takiej odległości, gdzie nie atakował mnie aromat
kilkunastomiesięcznego potu. Dolatywały do mnie za to bardzo rytmiczne dźwięki
muzyki tworzonej przez wspomniany kwartet. Wkurwiony thrash/punk/black zagrany
na niewiadomego pochodzenia dopalaczach. Trzeba przyznać, że zespół wypada
zdecydowanie lepiej w szybszych numerach, przy których ciężko ustać w miejscu.
Aleeee! Aleeee! Nie oznacza to, że przytulańce są do dupy, absolutnie. Po
chłopakach widać, że mają wyjebane nie tylko na mydło, ale także na wszelkie
mody panujące na scenie i wycinają prosto z serducha, co im w głowie zagra. Ze
sceny biła naturalna radość grania. Poleciały między innymi „Queen of Hellfire”, „Fuck Christ” i mnogo innych. Bardzo mnie ucieszyło, po raz kolejny
już, doskonałe nagłośnienie w Bazylowym kurwidołku. Można było popląsać wesoło
bez nastawiania ucha, jaki to numer rzekomo jest aktualnie grany. Szkoda, że
Niemyty Cham nie wydaje swoich piosenek na srebrnym dysku. Bankowo bym zakupił.
Zaraz po
tym, jak klubowy cieć wypryskał na scenie dwa kiblodezodoranty celem
odświeżenia powietrza, wgramolili się na nią deathmetalowcy z Embrional.
Widziałem kiedyś ich występ, jeszcze w zupełnie innym składzie i wówczas mnie
nie powalili. Jednak dziś to już zupełnie inny zespół. Dojrzały, pewny siebie,
ze świadomością tego, jak wielką krzywdę pragną wyrządzić słuchaczowi. A
poczynili totalne zniszczenie. Rozpoczęli pierwszym na nowym albumie „Evil
Dead” <przerwa na reklamę> który
już można było kupować na stoisku z merchem i nadal można bezpośrednio ze
strony zespołu www.embrional.com <koniec przerwy reklamowej> „Ending up on the Gallow” i głównie na
tej płycie oparty był ich set. Panowie nie oszczędzali się na scenie, było
nakurwianie łbami, groźne miny pięćdziesiąt kilo dymu i mrygające światełka
choinkowe. Trzeba przyznać, że trwający około 40 minut występ solidnie poobijał
mordy zgromadzonym pod sceną maniakom. Co prawda nieco statycznym, ale na ten
temat nie będę się zbytnie rozpływał. W końcu jesteśmy już wiele lat w Unii, to
i niemieckie wzorce pomału zaczynają opanowywać rodzimą scenę. Wracając do
samego koncertu – mikstura Immolation i Morbid Angel, na których to dwóch zespołach
Embrional się niezaprzeczalnie wzoruje, to idealny sposób na podsceniczną
zagładę. O ile z przyjemnością słucham w domu nowej płyty z radiomagnetofonu,
to na żywo zabrzmiała ona jeszcze brutalniej. Gdy Gliwiczanie zakończyli
anihilację, wspomniany wcześniej cieć miał znów sporo roboty, wynosząc
poległych na polu boju spod sceny. To był solidny wpierdol!
Po tych
potańcówkach przyszedł czas na gwiazdę wieczoru, czyli Witchmaster. Ktokolwiek
był kiedyś na ich koncercie, ten doskonale wie, że wywodzący się z Zielonej
Góry zespół nigdy nie zawodzi. Osobiście oglądałem pokazy ekstremy w ich
wykonaniu już kilka razy, jednak muszę subiektywnie stwierdzić, że wczorajszy
przebił wszystko. Na pewno zdecydowany wpływ na taki stan rzeczy miał fakt, iż
tym razem Witchmastery zagrały na dwie gitary. I to właśnie zrobiło mega
robotę. Jakie ta muza ma pierdolnięcie na żywo, to ja po prostu nie mam słów.
Pomijając fakt, że praktycznie każdy z wykonanych na bazylowej scenie numerów
to killer, niesamowity klimat tego szoł mógł po prostu dosłownie i w przenośni
zabić! Jestem przekonany, że nikt nie miał prawa być tego wieczoru
niezadowolony. Sam Szatan przemawiał słowami „Satanic Metal Attack”,
Witchmaster”, „Masochistic Devil Worship” albo nieco nowszego, tytułowego z
ostatniej płyty „Antichristus ex Utero”. Kiedy już wszyscy leżeli rozjebani na
glebie, duet Bastis/Reyash w asyście pozostałych morderców powrócił na scenę, by zgromadzonych serdecznie pożegnać przy słowach piosenki
„Fuck off & die!”. Co się stało potem, nie pamiętam. Pozamiatali mną jak
babcia Terenia obejście.
Trzeba
przyznać, że był to kolejny wyjątkowo udany wieczór w poznańskim „Bazylu”.
Zaczynam pałać do tego klubu głęboką miłością, gdyż od czasu letkiej przebudowy
da się tam naprawdę zrobić dobre nagłośnienie i wyjebiste imprezy taneczne. Nie
można przy okazji nie wspomnieć o bogatym merchu, gdzie można było nabyć
bodajże wszystkie materiały Witchmaster, Embrional… I tylko ten Skurwiel Jebany
oferował jedyną kasetkę, a ja niestety takowych nie zbieram, więc nic nie
kupiłem. Poza tym w chuj koszulek, jakieś winyle… Co kto chciał. Bawiłem się
świetnie, spotkałem, tradycyjnie, sporo znajomych mordeczek, wypiłem jakieś
browarki i niezwykle szczęśliwy wróciłem do domu. Dawno nie widziałem koncertu,
na którym wszystkie kapele, bez wyjątku, by mną tak sponiewierały. Tradycyjnie
wielkie podziękowania dla Pana Mintaja (jakby kto nie znał, to ten najbrzydszy
na bramce) za kolejną udaną potańcówkę. Pamiętaj – jesteś najlepszy! Będziesz
prezydentem!
- jesusatan
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz
Uwaga: tylko uczestnik tego bloga może przesyłać komentarze.