Opprobrium
„The Fallen
Entities”
High Roller
Records 2019
Pamiętacie
Incubus? Nie, nie ten prawdziwy, który nagrał tylko demówkę, zresztą jedną z
najlepszych, jakie w życiu słyszałem, ten drugi od „Beyond the Unknown”? Za
gówniarza słuchało się tego szitu, bo to był naprawdę zajebisty death/thrash.
Potem koledzy zmienili nazwę na Opprobrium, z powodów, których nie chce mi się
przytaczać. Nagrali sobie pod tą nazwą dwa średnie albumy, które kiedyś
przesłuchałem i zapomniałem. Po 11 latach zebrało im się na nagranie nowego
materiału, który to właśnie mam przed sobą. No to dajmy im szansę. „The Fallen
Entities” to przede wszystkim nadal ta sama muzyka, która starym dziadom w
duszy gra, to już plus. Nic się nie zmieniło, buszujemy w klimatach thrash
metalowych zahaczających dość mocno o metal śmierci. Gitarki chlastają nas po
ryju dość solidnie mocnymi riffami w archaicznym stylu, co niejednego starego
wyjadacza zapewne zadowoli bardziej, niż handjob koleżanki z pracy w toalecie.
Trzeba przyznać, że pomysłów nie brakuje i absolutnie nie mam odczucia, że jest
to muzyka grana na siłę. Jest raz szybciej, raz nieco wolniej, jednak
niezaprzeczalnie cały czas dość brutalnie. Rzecz w tym, że co innego zostać
pogryzionym przez wygłodniałego, młodego wilka, niż siwiutkiego dziadka o
przetrzebionym z racji wieku uzębieniu. No niestety, najnowszy album Opprobrum
jest takim właśnie starym wilkiem. Niby chce jeszcze polatać za sarenką, jednak
prostata już dość mocno ogranicza ruchliwość łap tylnych. Niby czasem zahaczy
pazurem, jednak niezbyt głęboko. Wokalnie to też już nie zawyje do księżyca jak
za dawnych czasów. Słychać, że pary w gardle nieco brakuje. Nadal jednak ta
wataha jest dość mocno niebezpieczna i absolutnie nie można ich z urzędu
wysyłać na emeryturę. Brzmienie na „The Fallen Entities” jest przykładowe dla
zespołu z większej niż podziemna wytwórni. Czyli budżet był, nagrało się dobrze
– czysto i dostatecznie ciężko. Czasem chłopaki zachcą popisać się jakąś
solówką i wtedy najbardziej słychać, że doświadczenie w życiu już zebrali. No
ale… Niby jest to muzyka grana przez starych weteranów, niby kopa jeszcze ma,
jednak w porównaniu z młodymi gniewnymi w szranki już chłopaki stawać raczej
nie mają szans. Warto poświęcić na te 42 minuty kilka odsłuchów. Choćby z
sentymentu do starych dokonań zespołu. Jednak bankowo nie jest to płyta która
zawojuje świat. Mimo wszystko fajnie, że chłopakom jeszcze się chce. Bo nie
sądzę, by robili to dla kasy. Solidny album, ale nic ponad to.
-
jesusatan
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz
Uwaga: tylko uczestnik tego bloga może przesyłać komentarze.