sobota, 20 lipca 2019

Recenzja Tomb Mold - Planetary Clairvoyance


Tomb Mold

„Planetary Clairvoyance”

20 Buck Spin 2019

Tomb Mold to marka już szeroko znana i uznawana na gruzowym poletku. Znam takich, co to mają drobne zypcyś na sam dźwięk tej nazwy, jednak dla mnie zawsze był to zespół solidny i… tyle. „Planetary Clairvoyance” to trzeci, czyli definiujący, mówiąc starym stylem, faktyczną jakość zespołu album. Czy stanowi on jakikolwiek przełom w jedną czy też drugą strone? No cóż, niekoniecznie. Kanadole na swoim nowym płytągu nadal penetrują wszelkie death metalowe dziury, niczym piosenkowy kundel bury. Na tych siedmiu nagraniach można bowiem odnaleźć wszystko, co w śmiertelnym metalu pospolite. Są nastrojowe introsy, jest mega ciężki wokal, są miażdżące riffy w szybszych i wolniejszych odmianach. Chłopaki dbają, by czytelnik się nie nudził i bardzo zgrabnie przeplatają brutalne patenty z melodyjnymi, wpadającymi w ucho zagrywkami. Dzięki okazyjnym solówkom płyta zyskuje jeszcze więcej kolorytu i absolutnie nie jest monotonna czy nużąca. Ten rodzaj grzańska najmocniej kojarzy mi się z fińską szkołą spod znaku Convulse czy nawet Demilich, czyli idealna proporcja brutalności i melodii. Lecz żadna to niespodzianka, styl Kanadyjczyków w zasadzie od zawsze oscylował w tych rejonach muzycznej ekstremy. Naturalnie brzmienie tego krążka również zostało zaprojektowane tak, by przypominało stare, dobre czasy. Nie sposób nie wspomnieć o okładce tego albumu. Zdecydowanie przypomina ona klimatem stare dzieje, gdy death metal zaczynał dopiero święcić triumfy. Czy to jednak wystarczająco wiele, by stawiać nowy album Tomb Mold na swoim prywatnym ołtarzyku? Niekoniecznie. Tak jak już wspominałem na początku, w moim osobistym rankingu ten zespół raczej nigdy powyżej chuja nie podskoczy. Nowa płyta tego stanu rzeczy na pewno nie zmieni. Owszem, jest to solidne granie, można z tym albumem spędzić kilka wspólnych godzin, jednak w ostatecznym rozrachunku jest jak typowa, napotkana na krajówce Bułgarka. Da ci wszystko czego chcesz, lecz bez nadmiernej pasji i z udawaną przyjemnością. Może w końcu osiągniecie szczyt, lecz ja wolę takie rzeczy w innym wydaniu. Podejrzewam, że nie będę pamiętał o Tomb Mold do chwili, gdy zespół wyda następną płytę, której znów posłucham, zapomnę, nie wrócę… W sumie w tym zespole to najlepsza jest jego nazwa. Naprawdę mi się podoba, choć słuchając muzyki stwierdzam, że jednak większą pleśń znalazłem ostatnio na zapomnianych przez chwilę boczniakach w lodówce.

- jesusatan

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Uwaga: tylko uczestnik tego bloga może przesyłać komentarze.