sobota, 27 lipca 2019

Recenzja Potential Threat SF - Threat To society


Potential Threat SF

“Threat To society”

Ragnarok Records 2019

Potential Threat. Mówi wam coś ta nazwa? Mi jeszcze niedawno nie mówiła kompletnie nic. A to przecież weterani sceny, bowiem początku zespołu sięgają drugiej połowy lat 80-tych. Jednakowoż jest to jeden z tych bandów, który rozpoczął działalność w owych odległych czasach, potem był się rozpadł, by po latach wrócić do rzeźbienia tego, co im tam w duszy gra. A co gra? A no nie trudno się domyślić, iż stary jak świat heavy/thrash metal. Początkowo miałem bardzo złe przeczucia, bo nikt chyba nie zaprzeczy, że okładka najnowszego albumu Amerykanów jest po prostu beznadziejna. Jednak nie po okładce książkę się ocenia, dlatego też mimo wszystko, bez uprzedzeń, zanurzyłem się w dźwięki „Threat To Society”. Odczucia mam jednak mieszane. Niby chłopy potrafią grać na instrumentach i od razu słychać, iż nowatorami nie są. Rzućcie bowiem choćby uchem na solóweczkę w  „Root of All Evil”, no piękna, nieprawdaż? Zaraz po niej następuje motyw bezczelnie kojarzący się z Iron Maiden, więc jeśli kochałbym ten band, byłbym w domu. Nie jednak ekipa Harrisa stanowi dla ich rodaków największą inspirację. Znaczną większość, ku mojej uciesze, stanowią tutaj riffy przypominające wczesną Metallikę. Nawet maniera wokalna przywołuje w pamięci najlepsze czasy Hetfielda. Żeby jednak nie było tak kolorowo, trzeba przyznać, iż Kenny’emy sporo jednak do Jamesa z tamtych lat brakuje. Mimo wszystko, na tym krążku można znaleźć naprawdę sporo nieźle skomponowanych utworów i chwytliwych zagrywek. Morda sama się cieszy słuchając dla przykładu takiego „Spitfire” (w którym to znów przebrzmiewa leciutko Żelazna Dziewoja) czy „Don’t Look Back”. Są to faktycznie niezłe thrashowe ciosy. Żeby było nieco bardziej kolorowo, znajdziemy na tym krążku także akustyczną przygryweczkę w postaci „Ancestors Lament”, czy też balladowy i mocno pośpiewany „Victims of the Fall”, choć akurat te fragmenty, to już ciut ponad moje nerwy. Zdecydowanie jest to album z gatunku ponownego odkrywania Ameryki, lecz podejrzewam, iż kwartet z San Francisco absolutnie nie zamierzał żadnych innowacji wprowadzać. Ot, opierając się na sprawdzonych patentach stworzył kawałek całkiem słuchalnej muzyki, popełniając jednak przy okazji też kilka baboli. Jeśli zatem masz w szafie katanę z czterdziestoma siedmioma naszywkami i wielkim ekranem Megadeth na plecach, sięgaj po ten album śmiało. Zakładaj Sofixy i zapierdalaj na koncert Potential Threat. Mnie tam nie będzie, ale życzę dobrej zabawy.

- jesusatan

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Uwaga: tylko uczestnik tego bloga może przesyłać komentarze.