Ultra
Silvam
„The Speadwound Salvation”
Shadow Records 2019
Ultra Silvam to trio pochodzące z Malmö, które ma na
koncie całkiem udane demo z 2017. Za kilka tygodni nakładem Shadow Records
ukaże się ich debiutancki album, którego właśnie mam nieskrywaną przyjemność
słuchać. Już patrząc na fotki promocyjne miałem pozytywne odczucia, gdyż
skojarzyły mi się, choć sam nie do końca wiem dlaczego, z ich krajanami z
Degial. Autorzy „The Spearwound Salvation” death metalu bynajmniej nie
uprawiają. Wycinają za to wysokooktanowy black metal starej szkoły. Już samo
brzmienie albumu wywołuje szeroki uśmiech zadowolenia. Jest czytelnie, jednak z
odpowiednią dozą garażu, dość mocno brzęcząco. Perkusja jest być może nieco
zbyt schowana, jednak nie jest to rzucająca się w uszy wada. Szwedzi czerpią
garściami głownie z krajowego podwórka lat 90-tych. Jest mroźnie, surowo, nieco
melodyjnie. Niektóre akordy przywołują ducha nawet starszych, thrashowych czy
wręcz niemal heavy metalowych czasów.
Chłopaki jednak tak świetnie mieszają te style, że chce się tego po prostu
słuchać i spijać te tnące po żyłach dźwięki. Chwilami utwory te kojarzą mi się
z wczesnym Nifelheim, innym razem, głównie przez piłującą w tle gitarę, z
Venenum na speedzie. Są też momenty, gdy faktycznie zauważam podobieństwo do
Degial, aczkolwiek w zdecydowanie bardziej blackmetalowej postaci. Ale najlepsze jest to, że po kilku odsłuchach
serwowane na tym albumie riffy po prostu same się śpiewają w środku, w Czesiu,
nawet gdy wyłączymy płytę. Wokale na „The Spearwound Salvation” są kompletnie
opętane. M.A. tak panicznie drze ryja, że można chwilami dostać gęsiej skórki. Zastanawiam
się, czy tworzący zespół muzycy nie są czasami jakimiś starymi wyjadaczami,
skrywającymi skrzętnie swoje personalia pod niewiele mówiącymi inicjałami, gdyż
przysłuchując się temu z jaką precyzją zostały skomponowane kawałki na tym
trwającym niecałe pół godziny albumie, można mieć wątpliwości, tudzież jakieś podejrzenia.
Biorąc pod uwagę wspomniany przeze mnie właśnie czas trwania płyty, uważam, że
jest to dawka idealna by zaspokoić gusta maniaków i pozostawić ich w pozycji
oczekującej. Słuchając takich płyt pomału odzyskuję wiarę w czarny metal
tworzony z serduchem. Szczerości w muzyce raczej nie da się udawać a tutaj jest
ona ewidentna. Patrząc na postęp jaki zespół poczynił od czasu taśmy demo można
mieć nadzieję, że jeśli ich forma muzyczna będzie nadal rosła w takim tempie,
wkrótce będzie o nich głośno. Zdecydowanie będę ich dopingował i już teraz
zapisuje w pamięci nazwę w kategorii „koniecznie sprawdzić następne
wydawnictwa”.
-
jesusatan
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz
Uwaga: tylko uczestnik tego bloga może przesyłać komentarze.