Alchemy
Chamber
“Opus I:
Subtle Movements from Within”
Taki już ze mnie zboczeniec, że lubię sobie czasami posłuchać
trochę innej muzyki, aby złapać dystans i odpocząć nieco od bezkompromisowej
rzeźni. Kiedy zatem przypadł mi do zrecenzowania pierwszy, pełny album
Kanadyjskiego Alchemy Chamber ochoczo podjąłem wyzwanie. Zespół określa swoją
muzykę jako Neoclassical Metal. Jest to bardzo pojemny termin, cóż to zatem
jest ów Neoclassical Metal ??? W przypadku kwintetu z kraju klonowego liścia
jest to zgrabne połączenie mocnej, momentami lekko zakręconej sekcji z
przesterowanymi, melodyjnymi wiosłami, które przyjemnie bujają za pomocą
melancholijnych riffów i dopracowanych, klimatycznych solówek. W ten metalowy
szkielet umiejętnie i z odpowiednim wyczuciem wpleciono partie wiolonczeli i
skasofonu, który przejął na tej płycie zadania, jakie zwykle spadają na barki
wokalisty. Kevin Arland, który obsługuje ten instrument, świetnie wywiązał się z tej niełatwej roli.
Jego gra sprawia, że w muzyce Alchemy Chamber nie brakuje wokali, ba wydają się
one absolutnie zbędne, gdyż mogłyby zburzyć ogólny
koncept i tajemniczą atmosferę panującą na tej płycie. Pewnie już wcześniej się
tego domyślaliście, więc potwierdzam, że „Opus I: …” jest płytą instrumentalną.
Klarowne, ale stosunkowo mocne brzmienie sprawia, że produkcji tej dobrze się
słucha. Niewątpliwie wpływ na taki stan rzeczy ma także długość tego albumu
(trochę powyżej 34 minut), gdyby bowiem była to sztucznie napompowana do 60 lub
więcej minut kobyła słuchacz mógłby poczuć się zmęczony i znudzony taką dawką
dźwięków tworzonych przez Kanadyjczyków. Jeżeli zatem podobnie jak ja macie
czasem ochotę posłuchać odrobinkę innej formy muzycznej ekspresji, to z czystym
sumieniem polecam Wam twórczość Alchemy Chamber.
Hatzamoth
Independent
2018
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz
Uwaga: tylko uczestnik tego bloga może przesyłać komentarze.