Father Befouled
”Obscurus Nex Cultus”
Krucyator
Prod. 2018
Father
Befouled po raz pierwszy poznałem za sprawą młodszego dziecka odpowiedzialnych
zań muzyków, choć przy dźwiękach jakie tworzą powinienem raczej powiedzieć
pacjentów szpitala dla obłąkanych – Encoffination. „Obscurus Nex Cultus” to
debiut Amerykanów, wydany pierwotnie 10 lat temu a obecnie wznowiony przez
Krucyator Productions. W zasadzie zawartość tego krążka można podsumować w
jednym zdaniu, a konkretnie pytaniu – jak bardzo można zagrać pod Incantation,
aby słuchacz zaczął mieć wątpliwości czy słucha oryginału czy podróbki? Załoga
z Atlanty widać bardzo mocno inspiruje się ekipą Johna. Do tego stopnia, że
faktycznie czasami można mieć wątpliwości, czy aby nie włamali się do domu
McEntee i nie podpierdolili mu zeszytu do nut. Masywne brzmienie płyty sprawia,
że w głowie się pierdoli a z naszych głośników zamiast dźwięków wysypuje się
wilgotna gleba cuchnąca rozkładającymi się z niej zwłokami. Powolne riffy z
charakterystycznymi sprzężeniami hipnotyzują tak mocno, iż możliwe są
zachowania irracjonalne. Niekiedy pojawiają się zaskakujące momenty mające na
celu lekkie rozluźnienie niesamowicie gęstej atmosfery, jak choćby akustyczne
zakończenie instrumentalnego „Excrement Pastorous”, czy rozpoczynający się
cytatem z „The Old Rugged Cross” George’a Bennard’a i przechodzącym zaraz w
niezłą nawałnicę „Consecrate the Iconoclast”. Przy tych chorych dźwiękach stajemy
się marionetką tańczącą na sznureczkach tak, jak nam Father Befouled zagra. Gdy
każe przyspieszyć, bo takowe momenty także się zdarzają, potrząsamy główką i
rączkami aż sznurki się plączą. Kiedy z kolei zostaniemy pierdolnięci powolnym,
płynącym jak smoła z rozgrzanego dachu riffem, klękamy lub opadamy bezwładnie
na podłogę. Ten album potrafi totalnie zniewolić i wymazać ze świadomości jakiekolwiek
oznaki radości i szczęścia. Tutaj, w krainie Kultu Czarnej Śmierci panuje
żałoba, rozpacz i beznadzieja. A jeśli komuś jeszcze będzie mało po pierwszych
25-ciu minutach, to pojedynek z trwającym ponad 10 minut „Beneath the Spires of
Nocturnal Temples / Defiling Creation” na zakończenie albumu zapewne rozwieje
wszelkie wątpliwości i wyssie resztki życia z jego marnego istnienia. Jeśli
kochacie klimaty Incantation i śmierdzącą zgnilizną cmentarną glebę, to radzę
wam czym prędzej zapierdalać do najbliższego musicboxu… Wróć! …zapierdalać na
stronę Krucyator Productions błagając by wzięli wasze przyniesione w ząbkach
pieniążki w zamian za ten krążek. Rzekłem.
-
jesusatan
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz
Uwaga: tylko uczestnik tego bloga może przesyłać komentarze.