ARAGON
„Call
of the Beast”
Putrid
Cult 2018
Muzyka, jaką wykonuje na swoim drugim albumie krakowski
Aragon to środkowy palec wytknięty w stronę dopieszczonych, sterylnych,
bezdusznych, tygodniami poprawianych produkcji dla grzecznie uczesanych nastolatków,
którym wydaje się, że są bezgranicznie źli. To ochłap cuchnącego zgnilizną
ścierwa. To bestialski strzał prosto w ryj, który łamie żuchwę, a wszystkie zęby
wychodzą po takim jebnięciu na spacer w towarzystwie bryzgającej na boki,
ciepłej krwi. Nie uświadczysz tu żadnego intra, outra, czy innych popierdółek,
ta płyta to od początku bezkompromisowy rozpierdol bezceremonialnie rozrywający
na strzępy. Black Metal wykonywany przez ten zespół oparty jest na prostych,
gęstych, chropowatych niczym gruboziarnisty papier ścierny, jadowitych riffach,
miażdżącej, siejącej totalną zagładę sekcji i bluźnierczym, plującym żółcią
wokalu. Nic wyszukanego, skomplikowanego, czy też broń mnie Panie Szatanie
nowatorskiego. Ta przepełniona okrucieństwem i pierwotną agresją prostota jest
właśnie największą siłą tego materiału. Każdy z ośmiu zawartych tu wałków
poniewiera niemiłosiernie. Piwniczne, przesiąknięte wonią zatęchłej krypty,
zapleśniałe brzmienie podkreśla moc i brutalną siłę drzemiącą w tych
kompozycjach. Ten materiał choćby ze względu na wspomniane wyżej brzmienie, jak
i swą bezkompromisowość znajdzie zapewne tyle samo zwolenników, co i
przeciwników. Nie będzie z pewnością niezdecydowanych, tę produkcję się pokocha
albo znienawidzi, innej opcji nie ma. Mnie osobiście „Call of the Beast” jak na
razie nie przekonał (jestem zatem po stronie
nienawidzących), choć, prawdę mówiąc, z każdym kolejnym przesłuchaniem wciąga
mnie coraz bardziej w swój obskurny, przesiąknięty wonią rozkładu świat. Może
się zatem zdarzyć, że za dwa tygodnie będę totalnie osrany najnowszą produkcją
Aragon i będę błagał muzyków zespołu o wybaczenie i pokutną chłostę
(przechodząc tym samym do obozu kochających). Mimo że jak już wspomniałem, ten
album do mnie nie trafia, to chylę czoła przed tym duetem za koncepcyjną
czystość, wulgarną, prymitywną agresję i niepohamowaną żądzę niszczenia, jaka
emanuje z tej cuchnącej siarą, odchodami i nasieniem Diabła płyty.
Hatzamoth
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz
Uwaga: tylko uczestnik tego bloga może przesyłać komentarze.