Embrional
„Evil Dead”
Self-released 2019
Embrional to taki
zespół, którego nazwę znałem od dawna, jednak jakoś nigdy nie miałem specjalnie
okazji przysiąść do ich płyt. Zawsze było do odsłuchu coś ważniejszego,
pilniejszego, a Embrional jawił się niczym dziecko w kolejce do mięsnego za
PRL-u, celowo niezauważane i wypychane przez łaknących mięsa niekulturalnych
bydlaków. Kiedy jednak zobaczyłem zapowiedzi kolejnego już albumu Gliwiczan postanowiłem
dać im wreszcie szansę na więcej niż szybki numerek na kuchennym blacie.
Trafność tej decyzji można porównać do decydującego strzału Robina z Sherwood.
Płyta rozpoczyna się dysonansowym riffem, który od początku sygnalizuje, że
tutaj słabizny nie uświadczymy. Nie może być jednak inaczej skoro zespół tworzą
doświadczeni muzycy, którzy z niejednego pieca chleb jedli. Przez nieco ponad
38 minut jesteśmy atakowani bezlitosnym, ciężkim death metalem wywodzącym się
ze starej szkoły. Widać, że chłopaki uczęszczali do klasy w której muzykę
wykładali panowie Vigna i Azagthoth. Zapewne byli w niej wzorowymi uczniami. Co
jednak najważniejsze, czerpiąc pełnymi garściami z klasyków wykształcili swój
własny styl. Pewnie, że można rozbierać wszystko na czynniki pierwsze i
wytykać, że w „Abomination” czy „Lord of the Skulls” jedzie Immolation na kilometr
i z lekka zalatuje Morbidami. To wszystko chuj, gdyż nie jest to bezmyślne
kopiowanie lecz wykorzystywanie nauki w praktyce. Trzeci w dorobku grupy album bogaty jest w
zmiany tempa, niebanalne solówki czy intrygujące rozwiązania. Do tych ostatnich
należą choćby dysonansowe fragmenty przywodzące na myśl melancholię w
islandzkim stylu (dla przykładu we wstępie do „Day of Damnation”). Strasznie
dużo dzieje się na „Evil Dead” dzięki czemu materiał ten nie ma prawa się
nudzić, tym bardziej, że nie znajdziecie tutaj żadnej zapchajdziury. Każdy
utwór jest intrygujący i inny, lecz razem tworzą nieprzyzwoicie wręcz silną
całość. Jeżeli Embrional będzie się nadal rozwijał w takim tempie, to aż strach
pomyśleć, jakie monstrum mogą zrodzić w przyszłości. Na pewno już teraz można
stwierdzić, że nowy rok rozpoczął się dla polskiego death metalu najlepiej jak
tylko mógł. Ja jestem rozłożony na łopatki. Jako że zespół tym razem zdecydował
się wydać płytę własnym sumptem, piszcie do nich już teraz i rezerwujcie sobie
kopię „Evil Dead”. Premiera 10-go stycznia, czyli już za momencik. Całe
szczęście, bo na takie zajebiste płyty nie lubię długo czekać.
-
jesusatan
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz
Uwaga: tylko uczestnik tego bloga może przesyłać komentarze.