BLOOD FEAST
„Chopped, Sliced and Diced”
Hells Headbangers Records 2018
Można powiedzieć, że
Blood Feast to na scenie Thrash zespół instytucja. Nie oszczędzał ich los,
różnie się układało, jednak panowie mimo to cały czas napierdalają to, co im w
duszy gra. W latach 1985-1986 grupa funkcjonowała pod nazwą Bloodlust. W roku
1986 zapadła decyzja o zmianie nazwy na Blood Feast i pięć lat później po wydaniu
dwóch pełnych albumów wszystko jebło na ryj. Ciągnie jednak wilka do lasu
niczym pijaka do wódki i w 2007 roku zespół powrócił na scenę i rżnie swój
Thrash Metal do dnia dzisiejszego. Rok 2018 przyniósł ich nowy materiał, 5-cio
utworową, trwającą niespełna 26 minut Ep’kę. Uściślając, nowy jest tu w
zasadzie tylko pierwszy wałek „Concubine”. Reszta to cztery ponownie nagrane
klasyki zespołu z pierwszych dwóch albumów i bonus w postaci kompozycji „By the
Slice” zarejestrowanej na koncercie w japońskiej Osace. Zrozumiałe jest, że ta piątka dziadów zza wielkiej wody nagle Country
grać nie zaczęła, zatem na „Chopped …” otrzymujemy solidny kawałek zadziornego,
kopiącego zadki Thrash Metalu opartego o galopującą niczym czystej krwi arab
perkusję, mocny bas, jadowite, kąśliwe, narowiste riffy gitarowe i plujący
żyletkami wokal. Ciężkie, pełne brzmienie sprawia, że materiał ten konkretnie
klepie po pysku, jednak mnie osobiście Blood Feast tą produkcją zębów nie
wychlastał. Przydałoby się tu więcej bezkompromisowej dziczy i nieokrzesanej
agresji, gdyż wydaje mi się, że te wałki są trochę zbyt mocno ugrzecznione.
Oczywiście to tylko moje zdanie, a fani hałasu spod znaku Exodus, Exhorder,
Slaughter Lord, Devastation czy Deceased pewnie i tak łykną tę Ep’kę bez popitki
niczym dobrze schłodzoną gorzałę, po czym obetrą gębę i poproszą o więcej.
Hatzamoth
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz
Uwaga: tylko uczestnik tego bloga może przesyłać komentarze.