Excoriate
„...of the Ghastly Stench”
Nihilistic
Holocaust 2017
Powiem szczerze, że nie
byłem świadom, iż poza niemieckim Excoriate, który nota bene ogromnie sobie
cenię (jak widać w przerwach między układaniem rymowanek) istnieje także jego
Chilijski imiennik. I to na dodatek nie jakiś świeżak, gdyż
południowo-amerykański band istnieje już jakieś 13 lat. Czy zatem jest na
scenie miejsce dla dwóch obdzieraczy ze skóry? Chilijczycy otwierają swoje demo
kawałkiem instrumentalnym, który już na wstępie sporo nam mówi. Otóż na dzień
dobry zaskakuje brzmienie, które dalekie jest od typowego dla niższej na mapie
Ameryki. Gitary są zdecydowanie bardziej brzęczące, niemalże blackmetalowe.
Kiedy demo się rozkręca i poznajemy pozostałe trzy zawarte na tym materiale
numery, nasze skojarzenia powinny czem prędzej skierować się w stronę starej
Grecji. Ot taki Varathron byłby piękną wytyczną. Choć pojawiające się momentami
dość melodyjne solówki dodają temu materiału nieco pikanterii i smaczku.
Słychać, że muzycy Excoriate nie grają na instrumentach od wczoraj i co nieco
się nauczyli, jednak czy aby pilnie stawiali się na próbach, czy woleli jednak
wyskoczyć na browara? Szczerze powiedziawszy, po kapeli z 13-letni stażem
spodziewałbym się nieco więcej. Nie, absolutnie nie twierdzę, że materiał na
tym 19-minutowym demo mnie męczy. Z przyjemnością posłuchałem sobie tego
wydawnictwa kilka razy, jednak nie sądzę, abym kiedykolwiek do niego wrócił.
Jeśli ktoś lubuje się w każdym matexie, który brzmi jak wyciągnięty z trumny
lat 90-tych, ten być może spędzi przy „…of the Ghastly Stench” więcej czasu. Mi
dwie godzinki stykną. Posłuchał, zapomniał, więcej grzechów nie pamięta. A
odpowiadając na pytanie- owszem, jest miejsce dla dwóch Excoriate. Ale dla
jednego w kącie.
-
jesusatan
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz
Uwaga: tylko uczestnik tego bloga może przesyłać komentarze.