sobota, 29 grudnia 2018

Recenzja Excoriate „...of the Ghastly Stench”



Excoriate
„...of the Ghastly Stench”
Nihilistic Holocaust 2017


Powiem szczerze, że nie byłem świadom, iż poza niemieckim Excoriate, który nota bene ogromnie sobie cenię (jak widać w przerwach między układaniem rymowanek) istnieje także jego Chilijski imiennik. I to na dodatek nie jakiś świeżak, gdyż południowo-amerykański band istnieje już jakieś 13 lat. Czy zatem jest na scenie miejsce dla dwóch obdzieraczy ze skóry? Chilijczycy otwierają swoje demo kawałkiem instrumentalnym, który już na wstępie sporo nam mówi. Otóż na dzień dobry zaskakuje brzmienie, które dalekie jest od typowego dla niższej na mapie Ameryki. Gitary są zdecydowanie bardziej brzęczące, niemalże blackmetalowe. Kiedy demo się rozkręca i poznajemy pozostałe trzy zawarte na tym materiale numery, nasze skojarzenia powinny czem prędzej skierować się w stronę starej Grecji. Ot taki Varathron byłby piękną wytyczną. Choć pojawiające się momentami dość melodyjne solówki dodają temu materiału nieco pikanterii i smaczku. Słychać, że muzycy Excoriate nie grają na instrumentach od wczoraj i co nieco się nauczyli, jednak czy aby pilnie stawiali się na próbach, czy woleli jednak wyskoczyć na browara? Szczerze powiedziawszy, po kapeli z 13-letni stażem spodziewałbym się nieco więcej. Nie, absolutnie nie twierdzę, że materiał na tym 19-minutowym demo mnie męczy. Z przyjemnością posłuchałem sobie tego wydawnictwa kilka razy, jednak nie sądzę, abym kiedykolwiek do niego wrócił. Jeśli ktoś lubuje się w każdym matexie, który brzmi jak wyciągnięty z trumny lat 90-tych, ten być może spędzi przy „…of the Ghastly Stench” więcej czasu. Mi dwie godzinki stykną. Posłuchał, zapomniał, więcej grzechów nie pamięta. A odpowiadając na pytanie- owszem, jest miejsce dla dwóch Excoriate. Ale dla jednego w kącie.
- jesusatan

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Uwaga: tylko uczestnik tego bloga może przesyłać komentarze.