wtorek, 25 grudnia 2018

Recenzja Carnation "Chapel of Abhorrence"


 CARNATION
„Chapel of Abhorrence”
Season of Mist 2018


Wybacz mi Ojcze, albowiem bardzo zgrzeszyłem. Przewinienia moje to grzech zaniedbania oraz lenistwa. Od sierpnia bowiem zwlekałem, zanim zabrałem się za odsłuch pierwszego, pełnego materiału Belgijskiej grupy Carnation. Biję się w piersi i proszę o przebaczenie, gdyż „Chapel of Abhorrence” ze wszech miar godna jest uznania, szacunku i uwielbienia. Dobra, a teraz trochę bardziej rzeczowo. Rzeczywiście nie sądziłem, że ten album będzie aż tak dobry. Kurwa, no weszła mi ta płyta niczym kutas w dobrze naoliwione „brązowe słoneczko”, siedzi mi pod czaszką i ani myśli się stamtąd wynosić. Muzyka grana przez Belgów to Death Metal przez duże D !!!! Twórczość Carnation mocno zakorzeniona jest w latach 80-tych i 90-tych. Zróżnicowane beczki gniotą niemiłosiernie, ciężkie, brutalne riffy rozrywają na strzępy a doskonały, demoniczny growling wieńczy dzieło zniszczenia. Słychać, że zespół miał jakiś pomysł na tę płytę. Nikt nie ściga się tu z prędkością światła napierdalając non stop hiperszybkie blasty, nie ma tu niepotrzebnego upychania miliona riffów w czasie kilku sekund, czy też ogłuszającej, nieczytelnej ściany dźwięku. Kwintet z Antwerpii operuje głównie średnimi tempami, potrafi jednak z furią przyspieszyć i przypierdolić z ogromną siłą, jak również  zmiażdżyć potężnym walcem. Świetne partie solowe, za które ukłon należy się wioślarzom kapeli, ubarwiają ten materiał, będąc zarazem jego ozdobą. Brzmienie jest tłuste, ciężkie, soczyste i selektywne, dzięki czemu „Chapel…” potrafiłaby skruszyć mury Jerycha. Carnation pokazuje nam również, jak ważna w Death Metalu jest atmosfera, a ta na tym krążku jest wręcz obezwładniająca. Mrok dosłownie wylewa się z głośników po odpaleniu „Kaplicy Obrzydzenia”. Płyta jest cholernie równa, nie uświadczysz tu zapychaczy, czy słabszych wałków, a każdy z 11 zawartych tu utworów sprawia, że nóżka mimowolnie tańcuje, a i główka chodzi. Jestem pewien, że ten materiał na żywo będzie niszczył. Chcecie jakieś porównania??? Proszę bardzo. Benediction, Bolt Thrower, pobrzmiewają tu także echa twórczości Vader,  Dismember czy Bloodbath. Śmiało można umieścić tę produkcje obok klasycznych albumów starych wyjadaczy. Nie pozostaje mi już nic innego, jak tylko polecić ten doskonały krążek wszystkim fanom Old School Death Metalu. Rozczarowań nie przewiduję.
 Hatzamoth

 

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Uwaga: tylko uczestnik tego bloga może przesyłać komentarze.