CARNATION
„Chapel
of Abhorrence”
Season of Mist 2018
Wybacz mi Ojcze,
albowiem bardzo zgrzeszyłem. Przewinienia moje to grzech zaniedbania oraz
lenistwa. Od sierpnia bowiem zwlekałem, zanim zabrałem się za odsłuch
pierwszego, pełnego materiału Belgijskiej grupy Carnation. Biję się w piersi i
proszę o przebaczenie, gdyż „Chapel of Abhorrence” ze wszech miar godna jest
uznania, szacunku i uwielbienia. Dobra, a teraz trochę bardziej rzeczowo.
Rzeczywiście nie sądziłem, że ten album będzie aż tak dobry. Kurwa, no weszła
mi ta płyta niczym kutas w dobrze naoliwione „brązowe słoneczko”, siedzi mi pod
czaszką i ani myśli się stamtąd wynosić. Muzyka grana przez Belgów to Death
Metal przez duże D !!!! Twórczość Carnation mocno zakorzeniona jest w latach
80-tych i 90-tych. Zróżnicowane beczki gniotą niemiłosiernie, ciężkie, brutalne
riffy rozrywają na strzępy a doskonały, demoniczny growling wieńczy dzieło
zniszczenia. Słychać, że zespół miał jakiś pomysł na tę płytę. Nikt nie ściga
się tu z prędkością światła napierdalając non stop hiperszybkie blasty, nie ma
tu niepotrzebnego upychania miliona riffów w czasie kilku sekund, czy też
ogłuszającej, nieczytelnej ściany dźwięku. Kwintet z
Antwerpii operuje głównie średnimi tempami, potrafi jednak z furią przyspieszyć
i przypierdolić z ogromną siłą, jak również
zmiażdżyć potężnym walcem. Świetne partie solowe, za które ukłon należy
się wioślarzom kapeli, ubarwiają ten materiał, będąc zarazem jego ozdobą.
Brzmienie jest tłuste, ciężkie, soczyste i selektywne, dzięki czemu „Chapel…”
potrafiłaby skruszyć mury Jerycha. Carnation pokazuje nam również, jak ważna w
Death Metalu jest atmosfera, a ta na tym krążku jest wręcz obezwładniająca.
Mrok dosłownie wylewa się z głośników po odpaleniu „Kaplicy Obrzydzenia”. Płyta
jest cholernie równa, nie uświadczysz tu zapychaczy, czy słabszych wałków, a
każdy z 11 zawartych tu utworów sprawia, że nóżka mimowolnie tańcuje, a i
główka chodzi. Jestem pewien, że ten materiał na żywo będzie niszczył. Chcecie
jakieś porównania??? Proszę bardzo. Benediction, Bolt Thrower, pobrzmiewają tu
także echa twórczości Vader, Dismember
czy Bloodbath. Śmiało można umieścić tę produkcje obok klasycznych albumów
starych wyjadaczy. Nie pozostaje mi już nic innego, jak tylko polecić ten
doskonały krążek wszystkim fanom Old School Death Metalu. Rozczarowań nie
przewiduję.
Hatzamoth
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz
Uwaga: tylko uczestnik tego bloga może przesyłać komentarze.