sobota, 12 października 2019

Recenzja Hell's Coronation "Ritual Chalice of Hateful Blood"


Hell's Coronation

"Ritual Chalice of Hateful Blood"

Godz ov War 2019


Kiedy byłem, kiedy byłem młodym chłopcem hej! To popierdalałem do ogólniaka z workiem Samaela "Blood Ritual" na plecach. Pamiętacie te worki? Były kultowe. Swój dwa razy podszywałem jeansem, bo dość szybko się wycierało dno. Jednak nie o krawiectwie dziś. Hell's Coronation, to zespół, który właściwie od pierwszych nagrań poruszał moją czułą strunę sentymentu. Tworzony przez nich black/doom bardzo mocno inspirowany jest bowiem dokonaniami szwajcarskich braci, na muzyce których się poniekąd wychowałem. Niezwykle zatem cieszy mnie fakt, iż Gdańszczanie z wydawnictwa na wydawnictwo się rozwijają, pozostając jednak cały czas wierni obranej od początku ścieżce. Debiutancki album to nieco pod czterdzieści minut muzyki zamkniętej w sześciu utworach, w tym intro. Panowie częstują nas powolnymi, wręcz transowymi riffami przy których światło przygasa, tudzież świeczka gaśnie. Bez zabawy w jakiekolwiek finezyjne popisy duet wstrzykuje słuchaczowi w żyły truciznę, która działa co prawda pomału, jednak ostatecznie i tak nie ma na nią antidotum. Nie sposób bowiem oprzeć się dźwiękom, które infekują, zarażają, by ostatecznie wykazać swoją wyższość nad wszelkim żywotem. Nie ma tu może zbyt wiele oryginalności, jednak poszczególne składniki smolistego wywaru są na tej płycie dawkowane z aptekarską wręcz precyzją. Poza wkręcającymi się w głowę zagraniami, którym towarzyszy złowrogi, zimny wokal, napotykamy na swojej drodze nieliczne, pogłębiające atmosferę mroku klawiszowe tła oraz zaśpiewy w tle. Hell's Coronation według mnie nagrali najlepszy materiał w swojej krótkiej, jak na razie, karierze. Niektóre numery z "Ritual Chalice of Hateful Blood" są tak dobre, że z powodzeniem mogły by się znaleźć na wspomnianym przeze mnie wcześniej "Blood Ritual". Wiem, ujebałem się tego Samaela, może zbyt bardzo, gdyż ten krążek nie jest oparty wyłącznie na kopiowaniu tychże. Jednak gdyby nawet tak było, uznałbym debiut Gdańszczan za najlepszy polski Samael od czasów Taranis. Niesamowicie intensywnie przemawiają do mnie te utwory i myślę, że każdy kto na początku lat dziewięćdziesiątych kochał się w takim graniu, powróci myślami do szczenięcych lat przy tym albumie. Mi ta muza sprawiła i zapewne jeszcze wielokrotnie sprawi niesamowitą frajdę. A "Ritual Chalice of Hateful Blood" polecam każdemu, kto jeszcze jakimś cudem do tej pory nie zetknął się z nazwą Hell's Coronation. Łykać w ciemno. Zwrotów nie przewiduję.
                                                                                                                                                  - jesusatan

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Uwaga: tylko uczestnik tego bloga może przesyłać komentarze.