Hell's Coronation
"Ritual Chalice of Hateful Blood"
Godz
ov War 2019
Kiedy
byłem, kiedy byłem młodym chłopcem hej! To popierdalałem do ogólniaka z workiem
Samaela "Blood Ritual" na plecach. Pamiętacie te worki? Były kultowe.
Swój dwa razy podszywałem jeansem, bo dość szybko się wycierało dno. Jednak nie
o krawiectwie dziś. Hell's Coronation, to zespół, który właściwie od pierwszych
nagrań poruszał moją czułą strunę sentymentu. Tworzony przez nich black/doom
bardzo mocno inspirowany jest bowiem dokonaniami szwajcarskich braci, na muzyce
których się poniekąd wychowałem. Niezwykle zatem cieszy mnie fakt, iż
Gdańszczanie z wydawnictwa na wydawnictwo się rozwijają, pozostając jednak cały
czas wierni obranej od początku ścieżce. Debiutancki album to nieco pod
czterdzieści minut muzyki zamkniętej w sześciu utworach, w tym intro. Panowie
częstują nas powolnymi, wręcz transowymi riffami przy których światło przygasa,
tudzież świeczka gaśnie. Bez zabawy w jakiekolwiek finezyjne popisy duet
wstrzykuje słuchaczowi w żyły truciznę, która działa co prawda pomału, jednak
ostatecznie i tak nie ma na nią antidotum. Nie sposób bowiem oprzeć się
dźwiękom, które infekują, zarażają, by ostatecznie wykazać swoją wyższość nad
wszelkim żywotem. Nie ma tu może zbyt wiele oryginalności, jednak poszczególne
składniki smolistego wywaru są na tej płycie dawkowane z aptekarską wręcz
precyzją. Poza wkręcającymi się w głowę zagraniami, którym towarzyszy złowrogi,
zimny wokal, napotykamy na swojej drodze nieliczne, pogłębiające atmosferę
mroku klawiszowe tła oraz zaśpiewy w tle. Hell's Coronation według mnie nagrali
najlepszy materiał w swojej krótkiej, jak na razie, karierze. Niektóre numery z
"Ritual Chalice of Hateful Blood" są tak dobre, że z powodzeniem
mogły by się znaleźć na wspomnianym przeze mnie wcześniej "Blood
Ritual". Wiem, ujebałem się tego Samaela, może zbyt bardzo, gdyż ten
krążek nie jest oparty wyłącznie na kopiowaniu tychże. Jednak gdyby nawet tak
było, uznałbym debiut Gdańszczan za najlepszy polski Samael od czasów Taranis.
Niesamowicie intensywnie przemawiają do mnie te utwory i myślę, że każdy kto na
początku lat dziewięćdziesiątych kochał się w takim graniu, powróci myślami do
szczenięcych lat przy tym albumie. Mi ta muza sprawiła i zapewne jeszcze
wielokrotnie sprawi niesamowitą frajdę. A "Ritual Chalice of Hateful
Blood" polecam każdemu, kto jeszcze jakimś cudem do tej pory nie
zetknął się z nazwą Hell's Coronation. Łykać w ciemno. Zwrotów nie przewiduję.
- jesusatan
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz
Uwaga: tylko uczestnik tego bloga może przesyłać komentarze.