niedziela, 20 października 2019

Recenzja The Dead Goats “Baptized In the Grave”


The Dead Goats

“Baptized In the Grave”

Deformeathing Production 2019

Kiedy kilka miesięcy temu rozmawiałem z  przedstawicielem szwedzkiej nacji w naszym kraju, niejakim Martinem Javorssonem, zapewniał mnie, iż „Baptized In the Grave” będzie ostatnim wydawnictwem spod znaku The Dead Goats, po czym zespół przejdzie w stan wiecznego odpoczywania. Na szczęście chłopaki dokonali gruntownego badania rynku a przedstawione w postaci wykresów kołowych wyniki tychże dobitnie pokazały, iż z tego plumkania, po odliczeniu kosztów za wynajem kanciapy,  styknie jeszcze na kilka browarów i dwie puszki surströmminga. Zatem wypuszczona właśnie na rynek EP-ka nie będzie łabędzim śpiewem, z czego jestem niezwykle rad. A to dlatego, iż zawarte na tym wydawnictwie dwa autorskie numery to konkretne, krótkie strzały prosto w nos. Kto zna zespół, ten wie, czego można się spodziewać. The Dead Goats nadal nie potrafią sprawić zawodu i udowadniają, że jeśli chodzi o szwedzki death metal są najlepszymi spadkobiercami gatunku w naszym kraju. Utwór tytułowy oraz „Fancy Funeral” to praktycznie praca magisterska ze sztokholmskiego uniwersytetu. Mamy tu wszystko, czego wykładowcy, szczególnie profesor Entombjörn i Dismemberssen, pilnego studenta nauczyli. Jest pół kilo piachu na strunach, są charakterystyczne riffy, jest jebnięcie basu, są podkręcające intensywność utworów solówki, jest też w końcu rzygający wokal i niesamowita chwytliwość samych kompozycji. Dla różnorodności chwilami zabrzmi w tle jakiś klawisz albo przemknie krotki, szatkujący blast. Nie obyło się tym razem również bez sampli z jakiegoś filmiku, o dziwo jednak nie po szwedzku. Gdyby ktoś nie znał zespołu, nie miałby jednak żadnych problemów z łyknięciem kitu, iż The Dead Goats to band zza Bałtyku nagrywający w latach dziewięćdziesiątych. Te dziesięć minut to klasa sama w sobie. Na deser otrzymujemy jeszcze cover pochodzącego, zgadnijcie sami z jakiego kraju, punkrockowego The Baboon Show „You Got a Problem Without Knowing It”, utwór będący potencjalnym koncertowym rozpierdalatorem. Materiał, mimo iż dość krótki, po raz kolejny udowadnia, że duet doskonale czuje to, co gra. I chyba z powodu tej szczerości wychodzi im to zajebiście. Nie wyobrażam sobie sytuacji, w której jakikolwiek fan Goat’sów mógłby poczuć się rozczarowany. Ja słucham na okrągło i banan nie znika mi z mordy.

- jesusatan

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Uwaga: tylko uczestnik tego bloga może przesyłać komentarze.