wtorek, 22 października 2019

Recenzja Reveal "Scissorgod"


Reveal

"Scissorgod"

Sepulchral Voice Records 2019

No i w pizdu i wylądował! To jedyne co ciśnie mi się na usta po zapoznaniu się z trzecim albumem Reveal. Kariera tego zespołu przypomina mi poniekąd bowiem lot Ikara. Kilka lat temu chłopaki dosłownie zachwycili mnie swoim debiutanckim "Nocturne of Eyes and Teeth", przepełnionym jadem i staroszkolnym, energicznym graniem. Później, na drugiej płycie, mocno spuścili z tonu, rozpoczynając romans z punkiem, co jeszcze nie było takie kompletnie złe. Jednak na "Scissorgod" blondaski zaczęli pierdolić, niczym awangardowy metalowiec o szerokich horyzontach po spożyciu siedmiu browarów, przekonujący wszystkich w pubie, że chuja się znają na muzyce. Na swoim najnowszym krążku Reveal zaczęli bowiem eksperymentować. Choć to według mnie bardzo kurtuazyjne określenie, rzekłbym bardziej po swojemu – babrać się w gównie. To, co grają obecnie ma się do debiutu jak porządek w odniesieniu do wyglądu pokoju mojej starszej córki. Napomknę może jedynie, iż ostatnio dzwoniła Teresa Orlowski z propozycją otwarcia u nas swojej nowej filii. Szwedzi zapędzili się bardzo wstecz jeśli chodzi o inspiracje, co w sumie nie dziwi, gdyż na ich półwyspie nie jest to w ostatnich latach odosobniony przypadek. Nie będę nawet dociekał, do czego obecnie nawiązuje ich muzyka, gdyż kompletnie nie znam się na takich starociach. Zauważam jednak dobitnie, iż "Scissorgod" to płyta której pazurki zostały, jeśli nie kompletnie podcięte, to przynajmniej mocno oszlifowane. Pomysły na granie na tym longu są po prostu w chuj nudne, nijakie i absolutnie nie wciągające. Pojawiają się tutaj nawet śpiewane wokale, co poniekąd przeczuwałem po drugim albumie. "Decomposer", trzeci utwór na płycie, to pewnego rodzaju balladka, która wywołuje u mnie lekkie mdłości, mimo iż utrzymana jest w horrorowym klimacie. Tej muzyce brakuje pierdolnięcia, brakuje agresji, brakuje tutaj po prostu szczenięcego buntu. W latach dziewięćdziesiątych zespoły też "dojrzewały" i kurwiły się w wyniku tej rzekomej ewolucji na potęgę. Teraz zauważam podobną tendencję na północ stąd. Dlatego też Reveal w moich kategoriach właśnie pierdolnął w glebę jak Ikar. I wcale się nie spodziewam, by na następnej płycie zamienił się w Feniksa. W chuju mam takie granie. Jak ktoś chce się bawić gównem, to polecam GG Allina. Tam przynajmniej można było dostać w ryja na koncercie. Na Reveal zapewne będą uczęszczać sami faceci przebrani za baby, głaszczący się po pośladkach.

- jesusatan

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Uwaga: tylko uczestnik tego bloga może przesyłać komentarze.