wtorek, 22 października 2019

Recenzja BLACK CILICE „Transfixion of Spirits”


BLACK CILICE

„Transfixion of Spirits”

Iron BoneheadProductions 2019


Kilka razy, przy okazji recenzji płyt wyrażałem swoje zdanie o modnym obecnie, portugalskim sposobie grania surowego Black Metalu. Nowy, piąty już album Black Cilice mojego zdania na ten temat nie zmienił, nadal uważam, że to przerost formy nad treścią. Black Cilice to jednak wg mnie horda, która ma w tym gatunku najwięcej do powiedzenia, czego najlepszym dowodem jest „Transfixion of Spirits”. Nie spodziewajcie się jednak jakiejś drastycznej zmiany w podejściu do Black Metalowej materii. Nie uświadczymy tu nic, czego ten zespół już w przeszłości nie zagrał. Cały czas jest to surowy, prosty jak konstrukcja cepa Czarci Metal z tubalnym brzmieniem przypominającym odgłos chłodzenia wrzącego ołowiu. Trzeba się zatem przez te szumy i opary cierpliwie przedzierać, co wymaga sporej cierpliwości. Ja jestem upartą bestią, spędziłem nad tą płytą sporo czasu i wydaje mi się, że na tej produkcji kompozycje są nieco bardziej zróżnicowane i najzwyczajniej w świecie ciekawsze, niż na wczesnych materiałach Black Cilice. Słychać przede wszystkim zdecydowanie lepszą pracę wiosła, które zwłaszcza w wolnych partiach wraz z sekcją i jak zwykle nawiedzonymi wokalizami potrafi wytworzyć mizantropijny, duszny, smolisty, hipnotyczny klimat, umiejący solidnie zbesztać, zwłaszcza gdy słuchamy płyty nocą i możemy poświęcić się jej bez reszty. W szybszych, walących siarą fragmentach także jest nieco lepiej, mimo że prosto i minimalistycznie. Wygląda zatem na to, że powoli, ale mimo wszystko idzie ku lepszemu, być może za jakieś 20 lat doczekam się płyty Black Cilice, lub jakiegoś innego portugalskiego zespołu z nurtu ołowianego Black Metalu, która pochłonie mnie całkowicie, a tymczasem jest, jak jest, czyli nadal forma przeważa nad treścią.



Hatzamoth

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Uwaga: tylko uczestnik tego bloga może przesyłać komentarze.