wtorek, 15 stycznia 2019

Recenzja SJUKDOM „Stridshymner Og Dodssalmer”


SJUKDOM
„Stridshymner Og Dodssalmer”
Osmose Productions 2018


Drugi, wydany w 2018 roku album Norweskiego zespołu Sjukdom to doskonały przykład klasycznego, kanonicznego wręcz Black Metalu, jaki królował na tych ziemiach w latach 90-tych rozprzestrzeniając się po całym świecie niczym morowe powietrze. Żadnej ściemy, zero pitolenia i rozważania w tekstach tajemnic kosmosu. Tu rządzi nienawiść, wojna, zło i zalewająca wszystko ciemność. Zróżnicowana sekcja napierdala okrutnie, zimne, jadowite, ortodoksyjne riffy bestialsko wkręcają się pod potylicę, boleśnie penetrując zwoje mózgowe a klasyczny, bluźnierczy scream przyzywa zapomniane demony, jednocześnie hipnotyzując słuchacza. Ta płyta, mimo że stworzona z bardzo dobrze już znanych i miliony razy wykorzystywanych elementów naprawdę konkretnie kopie po żebrach pozostawiając ropiejące rany. Jak trywialnie by to nie zabrzmiało, w tej płycie czuć zło, o przepraszam,  powinienem napisać ZŁO !!! Słychać w tej muzie inspiracje wczesnym Tsjuder, Gorgoroth, 1349, a w bardziej melodyjnych akcentach przychodzą na myśl wpływy Dissection. Surowe, mroźne, agresywne, brutalnie kąsające i zarazem potężne brzmienie sprawia, że ta płyta przetacza się po słuchaczu niczym rozpędzony do prędkości światła, miażdżący wszystko wokół Tygrys, który nomen omen znajduje się na okładce albumu. Naprawdę w chuj dobrze zrobił mi ten album i, mimo że „Stridshymner…” ujrzał światło dzienne całkiem niedawno, to już teraz czekam na kolejną produkcję z logiem Sjukdom.
 
                                                                                          Hatzamoth

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Uwaga: tylko uczestnik tego bloga może przesyłać komentarze.