Malokarpatan
„Cesta
podzemnými sálami Kovovlada”
Sun
& Moon 2019
No proszę … Jestem wielkim fanem twórczości Słowaków
a jednak przyznam szczerze, że do niedawna nie słyszałem tej EP-ki, mimo iż
została ona ujawniona światu już dobre pół roku temu. Zapewne wynika to z
faktu, że jakoś nie śledzę na bieżąco nagrań pojawiających się wyłącznie w
wersji cyfrowej. Jednak dzięki Sun & Moon materiał ten zostanie już
niedługo wydany na fizycznym nośniku, co zapewne ucieszy przede wszystkim zbieraczy
wszelkiego rodzaju winylowych kąsków. Zamieszczony na tej „siódemce” materiał
to dwa numery, które prezentują Malokarpatan z innej strony. „Cesta podzemnými sálami
Kovovlada I” to utwór folkowo ambientowy,
co może wprowadzić niejednego w wielką konsternację. Jako iż nie znam się na
tego rodzaju plumkaniu, powiem tylko, że osobiście kojarzy mi się to poniekąd z
tym, co na „W Mlancholii” zrobił Nihil, choć podobno główną inspiracją do tego
numeru była twórczość nijakiego Igora Wakhevitch’a, francuskiego kompozytowa
awangardowego. Mamy tu prawie pięć minut klawiszowych pasaży połączonych z
dźwiękami dzwoneczków oraz kapiącej w miejskiej łaźni wody, którym towarzyszą
dziwne pomruki, przypominające te wydawane w chwili uczucia ulgi po
wypróżnieniu oraz inne zeschizowane dźwięki. Ot, takie ciut dłuższe intro, po
którym następuje „Cesta podzemnými sálami Kovovlada II”. Tu już na szczęście
żartów nie ma. Ta pjesniczka, to bowiem prawdziwy hołd dla starej, pre
norweskiej sceny black metalowej spod znaku Necromantia czy wczesnego
Barathrum. Utwór utrzymany jest w średnim, marszowym tempie z wyraźnym grobowym
feelingiem. Zaskakuje także brzmienie, które jest bardzo zbliżone do tego, z
którego słyną wspomniany powyżej Grecy. Ciekawostką może być fakt, że z powodu
kończącego się czasu przeznaczonego na nagrania, wokale zostały na szybko
zarejestrowane przez gitarzystę Adama. Gdybym się o tym nie dowiedział
osobiście, nigdy bym nie zgadł. Jest to naprawdę bardzo ciekawy wałek,
pokazujący niezauważalne na co dzień inspirację Malokarpatanów. Przypominają mi
się stare czasy, gdy właśnie splity i EP-ki były takim miejscem na muzyczne
eksperymenty i zawierały niejednokrotnie materiał odmienny od głównych
studyjnych nagrań. Zdecydowanie warto zakupić sobie ten materiał, choćby
dlatego, żeby móc mi nawtykać od pozerów i pośmiać się, że nie mam gramofonu i
mogę sobie posłuchać „Cesta podzemnými sálami Kovovlada” co najwyżej z
telefonu. Jaki wstyd …
-
jesusatan
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz
Uwaga: tylko uczestnik tego bloga może przesyłać komentarze.