sobota, 30 marca 2019

Recenzja Sarcator „Screams From Below”


Sarcator
„Screams From Below”
Self Released


Pamiętacie może, jak kilka lat temu pojawił się na jutjubie filmik przedstawiający amatorski koncert Beherit grany przez ledwo owłosionych gówniarzy przed supermarketem? Przypomniał mi się ten obrazek ostatnio, gdy Marko Tervonen podesłał mi podobny obrazek, na którym jego syn z kolegami wycinali deta na czymś, co przypominało podwórko przed stacją kolejową. Pomyślałem wtedy, że fajnie, młody ma pasje. Kilka dni temu otrzymałem kolejnego linka, tym razem do debiutanckiego, autorskiego materiału młodego, 14-letniego Tervonena i spółki. Pomyślałem sobie – posłucham, zapewne kurtuazyjnie stwierdzę, że nie jest to złe i tyle. Ni chuja! Uwaga, wszem i wobec obwieszczam, że oto rodzi nam się kolejny band, który w nieodległym czasie może stać się znany wszem i wobec jako kontynuujący najlepsze tradycje death metalu. Zwłaszcza tego szwedzkiego. Gówniarze nagrali dwa kawałki, trwające niecałe 11 minut w profesjonalnym studio, co już na starcie ułatwia im życie. Brzmienie tej EP-ki jest bowiem na tyle dobre, by atakować z plaskacza nawet szerszy target. Nie mam tu na myśli klarowności, bo mankamentów też się kilka znajdzie. Na przykład zbyt płasko brzmiąca perkusja, zwłaszcza bębny, schowane w tyle i tracące nieco na swojej mocy. Wokal też nie jest jeszcze w pełni sił, przypomina mi mocno Mathiasa z Cemetary, czyli nie rzyg otwartym gardłem, nieco nieśmiały charkot. Natomiast sama muza nie pozostawia już nic do życzenia. Oldskulowy death metal zagrany w szybkim tempie, wypełniony riffami, bez jakichkolwiek wypełniaczy. Nie ma tu chwili nudy, akord goni akord i nie ma opierdalania. Chłopaki napierdalają agresywnymi acz jednocześnie melodyjnymi riffami, które kojarzą mi się z pochodzącym z tego samego kraju Sarcasm, lub też, co chyba nieuniknione, The Crown. Widocznie szkoła ojca nie poszła w las. Mimo młodego wieku, członkowie Sarcator posiedli spore umiejętności techniczne, których mogliby im pozazdrościć dużo starsi koledzy.  Słychać to choćby w momentach, gdy Szwedzi zwalniają, by wpuścić do swoich utworów nieco powietrza. Wchodzi wówczas mocny riff zamiast typowego wypełniacza. Wszystko jest tu diabelsko chwytliwe, jednak nie przyprawia o mdłości, wręcz przeciwnie, sprawia, że każdy szanujący się fan starego grania potupie nóżką albo zamacha główką. Cholera, ci młodzieńcy mają w sobie mega potencjał i już nie mogę się doczekać ich następnych nagrań. Pamiętajcie co wam dziś napisałem, bo być może jest to wasz pierwszy raz z tą kapelą, ale zdecydowanie nie ostatni. Wkrótce będzie o nich głośno, tego jestem pewien! 
- jesusatan

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Uwaga: tylko uczestnik tego bloga może przesyłać komentarze.