Owls Woods Graves
“Citizenship of the Abyss”
Malignant Voices 2019
Pamiętam podnietę, jaką spowodowała debiutancka
EP-ka projektu muzyków Medico Peste kilka lat temu. Wszyscy nagle zachwycili
się brudnym punkowo metalowym graniem, jakby to był wynalazek ostatniej dekady.
Jakoś nie do końca mnie jednak wspomniany materiał przekonywał, dlatego też
wolałem wstrzymać się z ostatecznym zdaniem na temat zespołu do chwili wydania pełno czasowego debiutu,
który to właśnie od jakiegoś czasu kręci się w moim odtwarzaczu. Wszystkie
znaki na niebie i ziemi wskazują jednak na to, iż fanem nie zostanę. Przynajmniej z kilku
powodów. Podstawowym jest brzmienie jakie chłopaki zaserwowali nam na
„Citizenship of the Abyss”. Niby dalekie od mainstreamowego ideału, jednak mimo
to dość sterylne jak na ten rodzaj muzyki. Zdecydowanie lepiej by mi się tego
słuchało, gdyby z głośników napierdalało syfem i gnojem niczym z obornika
starego McDonalda, co to farmę miał. Tutaj pachnie mi supermarketem,
ewentualnie obuwniczym po wizycie ukraińskich klientów. Sama muzyka zagrana
jest z pomysłem i zachowaniem standardów, owszem. Jest prostackie, punkowe
nakurwianie w beczki, są chwytliwe, D-beatowe riffy, są wokale krzyczące
niewyszukane teksty, momentami wzbogacane także o czyste śpiewactwo. Wszystko
bardzo mocno osadzone w kanonach punka, punk rocka ze sporą domieszką black
metalowego grania. Chwilami faktycznie aż chce się potańczyć. Szybsze numery
tasują się, niczym pedofil w parku na widok małolaty, z wolniejszymi piosenkami
i absolutnie nie można temu płytu zarzucić jednorodności. Osobiście największe
ożywienie wywołał u mnie numerek 9, czyli „Accused of Witchcraft”, brzmiący
bardzo, ale to bardzo Darkthronowo. Zresztą Darkthrone na tej płycie przewija
się częściej, zwłaszcza ten z okresu F.O.A.D. Wszystko jednak jest tu według
mnie zbyt wygładzone i wykalkulowane. Nie wyczuwam w tej muzyce szczerych
intencji, raczej potrzebę zapchania obciętej przypadkowo rury z gazem mokrą
szmatą. Czuję się w konfrontacji z Owls Woods Graves niczym stary miś kuszony
sztucznym miodem. Znam przynajmniej kilka zespołów, które taką muzykę potrafią
zagrać z większym jajem, a że gustuję w nieco odmiennych dźwiękach, to „dla
inności” wyszukuję jedynie tych wybitnych, robiących mi nadzwyczaj dobrze. Może
więc w tym jest mój problem z tą płytą. Może komu innemu zrobi ona bardziej. Mi
nie robi. Przynajmniej nie tak, jak bym tego oczekiwał. Jaha, jest to dobry
album, jednak klasykiem zdecydowanie zostać nie ma szans. Mam jedynie nadzieję,
że chłopaki świetnie się bawili nagrywając ten materiał. Jeśli tak, to na bank
znajdą się amatorzy wyrzygiwanych przez nich dźwięków. Każdemu zainteresowanemu
zalecam więc osobiste sprawdzenie zawartości „Obywatela Otchłani”. Oby wam się…
-
jesusatan
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz
Uwaga: tylko uczestnik tego bloga może przesyłać komentarze.