wtorek, 26 marca 2019

Recenzja Owls Woods Graves “Citizenship of the Abyss”


Owls Woods Graves

“Citizenship of the Abyss”

Malignant Voices 2019


Pamiętam podnietę, jaką spowodowała debiutancka EP-ka projektu muzyków Medico Peste kilka lat temu. Wszyscy nagle zachwycili się brudnym punkowo metalowym graniem, jakby to był wynalazek ostatniej dekady. Jakoś nie do końca mnie jednak wspomniany materiał przekonywał, dlatego też wolałem wstrzymać się z ostatecznym zdaniem na temat zespołu  do chwili wydania pełno czasowego debiutu, który to właśnie od jakiegoś czasu kręci się w moim odtwarzaczu. Wszystkie znaki na niebie i ziemi wskazują jednak na to, iż fanem  nie zostanę. Przynajmniej z kilku powodów. Podstawowym jest brzmienie jakie chłopaki zaserwowali nam na „Citizenship of the Abyss”. Niby dalekie od mainstreamowego ideału, jednak mimo to dość sterylne jak na ten rodzaj muzyki. Zdecydowanie lepiej by mi się tego słuchało, gdyby z głośników napierdalało syfem i gnojem niczym z obornika starego McDonalda, co to farmę miał. Tutaj pachnie mi supermarketem, ewentualnie obuwniczym po wizycie ukraińskich klientów. Sama muzyka zagrana jest z pomysłem i zachowaniem standardów, owszem. Jest prostackie, punkowe nakurwianie w beczki, są chwytliwe, D-beatowe riffy, są wokale krzyczące niewyszukane teksty, momentami wzbogacane także o czyste śpiewactwo. Wszystko bardzo mocno osadzone w kanonach punka, punk rocka ze sporą domieszką black metalowego grania. Chwilami faktycznie aż chce się potańczyć. Szybsze numery tasują się, niczym pedofil w parku na widok małolaty, z wolniejszymi piosenkami i absolutnie nie można temu płytu zarzucić jednorodności. Osobiście największe ożywienie wywołał u mnie numerek 9, czyli „Accused of Witchcraft”, brzmiący bardzo, ale to bardzo Darkthronowo. Zresztą Darkthrone na tej płycie przewija się częściej, zwłaszcza ten z okresu F.O.A.D. Wszystko jednak jest tu według mnie zbyt wygładzone i wykalkulowane. Nie wyczuwam w tej muzyce szczerych intencji, raczej potrzebę zapchania obciętej przypadkowo rury z gazem mokrą szmatą. Czuję się w konfrontacji z Owls Woods Graves niczym stary miś kuszony sztucznym miodem. Znam przynajmniej kilka zespołów, które taką muzykę potrafią zagrać z większym jajem, a że gustuję w nieco odmiennych dźwiękach, to „dla inności” wyszukuję jedynie tych wybitnych, robiących mi nadzwyczaj dobrze. Może więc w tym jest mój problem z tą płytą. Może komu innemu zrobi ona bardziej. Mi nie robi. Przynajmniej nie tak, jak bym tego oczekiwał. Jaha, jest to dobry album, jednak klasykiem zdecydowanie zostać nie ma szans. Mam jedynie nadzieję, że chłopaki świetnie się bawili nagrywając ten materiał. Jeśli tak, to na bank znajdą się amatorzy wyrzygiwanych przez nich dźwięków. Każdemu zainteresowanemu zalecam więc osobiste sprawdzenie zawartości „Obywatela Otchłani”. Oby wam się… 
- jesusatan

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Uwaga: tylko uczestnik tego bloga może przesyłać komentarze.