sobota, 11 maja 2019

Hereza „Death Metal Drunks”


Hereza
„Death Metal Drunks”
Godz Ov War Productions 2019


Znacie zespół Hereza? No i chuj, ja osobiście nie znałem. Przynajmniej do chwili gdy Grześ, co szedł przez wieś worek płytek niosąc jednej z nich nie zgubił. Trafiło akurat na trzeci album pochodzącego z Chorwacji kwintetu. Zanim jeszcze zabrzmiały pierwsze dźwięki, pomyślałem, że jak ktoś tytułuje płytę tak, jak to widać powyżej, to przynajmniej musi być swój chłop, nawet jak gra kupę. W tym konkretnym przypadku na szczęście tak nie jest. Powiedziałbym nawet, że jest dokładnie po linii. „Death Metal Drunks” to bowiem album przepełniony buchającą z niego energią. Najogólniej rzecz ujmując mamy tutaj do czynienia z death/punk & roll’em zagranym z takim jajem, że przeciętny struś nabawia się momentalnie kompleksu przepiórki. Porywające do bezwarunkowego moshu akordy przyozdobione wściekłymi wokalami biją po twarzy z otwartej powodując głośne mlaśnięcia zadowolenia. Każdy z kolejnych utworów to potencjalny hit koncertowy, przy którym pod sceną nie zakotłuje się chyba tylko u naszych zachodnich sąsiadów. Gdybym jednak miał wymienić utwory wybijające się ponad i tak wysoki poziom pozostałych, to należy wspomnieć o takich killerach jak „Kopam oči, režem jezik, prste, nos i uši” czy „Necrobitch, Cowgirl From The Morgue”. Nie tak dawno pisałem o nowej płycie Misery Index. Brakowało mi tam takiego siarczystego ognia jaki otrzymujemy właśnie na trzecim wydawnictwie Chorwatów. Wspomniany Misery Index, obok choćby The Black League czy crossoverowych mistrzów pokroju S.O.D. czy D.R.I. oraz odrobina starej, dobrej Szwecji, to chyba główne inspiracje autorów omawianego tu krążka. Sporo tu blastów, dużo D-beatowych, skocznych patentów, a całość sprawia, że te niecałe trzydzieści minut muzyki idealnie nadaje się do zajebistej zabawy w towarzystwie podobnych sobie ochlapusów. Gdybyście nawet chcieli, to nie sposób się ukryć przed niszczącą siłą Hereza. Ani pod kanapą, ani w piwnicy, ani nawet w dupie. Na „Death Metal Drunks” pojawiło się także kilku znamienitych gości, jednak ich udział to jedynie szczypta soli nie zmieniająca smaku całości a jedynie go odrobinę wzbogacająca. Jedenaście utworów umieszczonych na tym krążku mija jak z chuja strzelił i po szybkim marszu w kierunku lodówki i z powrotem, każdy szanujący się chlor wciśnie „play” ponownie oddając się tej pijackiej muzie raz jeszcze. Bardzo dobra płyta. Bankowo sprawdzę sobie poprzednie wydawnictwa Hereza, bo jeśli są tak samo dobre, to już zapraszam ziomków na wódeczkę i włączam „Death Metal Drunks”. 
- jesusatan


Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Uwaga: tylko uczestnik tego bloga może przesyłać komentarze.