niedziela, 12 maja 2019

Recenzja Axis of Despair “And The Machine Rolls On”



Axis of Despair
“And The Machine Rolls On”
Selfmadegod Records 2019


Axis of Despair to band powstały kilka lat temu, całkiem młodziutki. W jego skład wchodzą muzycy z takich znanych brygad jak ex-Nasum czy Coldworker. No, to chyba wszystko jasne. Głupio tak jednak kończyć recke po dwóch zdaniach, to przepiję i coś wymyślę… Najnowsza, trzecia już EPusia Axis of Despair to krótki, bo trwający nieco ponad siedem minut grindcorowy strzał z odbytu w nozdrza. Taki soczysty, z wielkim rozbryzgiem. Nazwy zespołów, w których poszczególni członkowie udzielali, lub udzielają się obecnie, mówią w zasadzie same za siebie. Te sześć utworów jest sonicznym odpowiednikiem maszyny do zamieniania bali drewna w wióry. Działa na pełnych obrotach, bezlitośnie mieląc do ostatniego okruszka. Brzmienie tego mini jest mocarne – maksymalnie ciężkie z zachowaniem wszelkich podstawowych norm organiczności. Żadne tam triggerowanie, ot zagrane na żywca na pełnej piździe. Żaden z muzyków się tu nie oszczędza, wszyscy ścigają się w szaleńczym tempie, robiąc sobie co najwyżej chwilę na złapanie oddechu w postaci chwytliwego riffu, przy którym głowa sama zachęca kręgosłup do tanga, do którego trzeba dwojga. Niejaki Joel, zapewne pan w czapeczce z daszkiem i półkrótkich spodenkach, rzyga do uszu z wściekłością, której nigdy nie zaznał Szarik. Kurwa, żadna to nowość, takich zespołów jest od chuja i zajebania. Rzecz jednak w tym, że jeśli ktoś kocha taką stylistykę, to zapewne łyknie ten kawałeczek winyla bez popijania. I zrobi bardzo słusznie, gdyż jest to, krótki bo krótki, strzał prosto w pysk na najwyższym poziomie. Bardzo rzadko słucham tej stylistyki, jednak kiedy mam ochotę wrzucić w play listę coś krótkiego i niezobowiązującego, to Axis of Despair jest ciosem idealnym. Zaraz potem jak ten materiał się kończy, natychmiast stwierdzam, że mam przecież jeszcze kurwa siedem minut zanim zabiorę się za coś konkretnego, więc zapodam sobie ten cios ponownie. Następnie łapię się na tym, że minęło już pół godziny a ja nadal robię w kółko to samo, czyli tupię nóżką i gibam członkiem. I co najwyżej stara, w zaawansowanej ciąży, krzyczy do mnie „Wyłącz ten cholerny jazgot!”. A ni chuja, będę słuchał. Jak się nie podoba, to do piwnicy! Całe szczęście, że nie mam adaptera. Miałbym kolejny wydatek. Materiał obowiązkowy dla zbieraczy. 
- jesusatan


Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Uwaga: tylko uczestnik tego bloga może przesyłać komentarze.