Cosmic Putrefaction
“At the Thresdold of the
Greatest Chasm”
I, Voidhanger Records 2019
Cosmic Putrefaction to jednoosobowy projekt. Już na
starcie stawia to ten twór pod wielkim znakiem zapytania, gdyż większość
takowych jest po prostu słaba. Nie znaczy to oczywiście, że nie należy im dać
szansy, co nie Krzysiu? No to jedziemy… CF przede wszystkim hailuje starej
szkole śmierć metalowego grania, co słychać już od samego początku. Brzmienie
tego krążka jest bowiem bardzo tłuste i przynoszące wspomnienia tego, czym
death był w swoich najlepszych czasach. I Włoch wlewa wielką radość w moje
serce choćby tym, że nie eksperymentuje, tylko tworzy własne muzyczne obrazy na
podstawie starych, zagranych już sto tysięcy razy patentów. Rzeźbi bez
niepotrzebnej filozofii, prosto i niemal topornie, dosadnie i treściwie.. Bez
żadnych finezyjnych zawijasów czy ciągłej zmiany nastroju. Rzyga bezpośrednio
głębokim growlem, żółć wycieka mu z mordy a jebaniec nawet się nie obliże.
Gitarowe riffy przygrywające tym konwulsjom zakorzenione są głęboko w latach 90-tych,
a wyrywane z korzeniami, niczym kwiatki z klombów, zarówno ze sceny
europejskiej jak i amerykańskiej, po równemu. Topornie ciężkie zagrywki, suną
niczym walec po ciele leżącego na jego drodze nieszczęśnika. Chwilami pojawiają
się klimatyczne wstawki, jak choćby „The Outemost Threat pt. II” będące czymś w
rodzaju ciszą przed nadciągającymi ciemnymi chmurami. Zaraz potem cała machina
rusza powtórnie do ataku i nie ma litości, zmiłowania czy święta
dziękczynienia. I doprawdy nie jest to złe granie, jednak tak na dobrą sprawę
nie wnoszące niczego, do czego chciałoby się wracać. Istnieje od chuja i
zajebania innych bandów, kopiujących stary styl, natomiast mających w sobie to
„coś”. Tutaj mamy głównie odtwórczość, owszem, całkiem poprawną, jednak nic poza tym. Taki „The
Ruinous Downfall” jest po prostu banalnie nudny. A szkoda, bo gdyby Italianiec
poczekał jeszcze chwilę i bardziej się przyłożył, to być może „At the Thresholds…”
byłby płytą wartą większej uwagi, bo potencjał w tej muzyce jest. Posłuchać
można, jednak orgazmów nie przewiduję. Chyba, że ktoś jednocześnie będzie się
brzydko zabawiał przy filmach z Ritą Faltoyano.
-
jesusatan
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz
Uwaga: tylko uczestnik tego bloga może przesyłać komentarze.