Bloodthirst
“I Am Part of That Power
Which Eternally Wills Evil and Eternally Works Wrong”
Pagan Records 2019
Bloodthirst to zespół, który jakoś zawsze obchodził
mnie nieco z boku. Znaczy słyszałem coś tam, gdzieś tam, od kogoś. Jedne
wydawnictwa znałem dokładnie, inne tak tylko, ze słyszenia, pozostałych w
ogóle … Czas płynie, a tu wspomniany zespół stał się pełnoletni i wydał właśnie
nowy, czwarty już album w swoim dorobku. Mowa oczywiście o pełniakach, bo tych
pomniejszych po drodze też kilka było. Mimo upływu lat, w samej warstwie
muzycznej niewiele się jednak zmieniło. Chłopaki nadal hołdują starej szkole
black/thrash/death metalu, z największym chyba jednak naciskiem na to po
środku. Ktoś może powiedzieć, że niemal dwadzieścia lat i cztery płyty to nieco
słabo. Poznaniacy na szczęście mają to najwyraźniej w dupie i kładą nacisk na
jakość a nie ilość. Na „I Am Part…” kwartet serwuje nam naprawdę wysokiej
jakości granie, które zapewne nie zostało zrobione „na szybciora” w przerwie na
kawę czy inny trunek. Przede wszystkim album jest bardzo zróżnicowany i
poukładany. Poza szybkim napierdalankiem znajdujemy tutaj wolniejsze patenty, w
których death/thrashowy krzyk zastępują chóralne zaśpiewy. Ale nie jakieś tam
wiejskie zawodzenie, tylko autentycznie pasujące do klimatu płyty, dodające
kolorytu wstawki. Ta niejednorodność sprawia, że album pojmuje się dopiero po
kilku odsłuchach, gdy przetrawimy całość i nam się chamsko odbeknie. Chwilami Bloodthirst wprowadza nas w mały
trans, jak choćby pod koniec „Sons of Fire”, by zaraz potem zaatakować czystej
nuty death metalowym riffem a’la „Revel In Flesh”. Takich przeskoków mamy tutaj
co niemiara, i nie da się zaprzeczyć, że zajebiście to buja. Muszę przyznać, że
po kilku podróżach z Bloodthirst moja opinia o tym zespole nie ulegnie
drastycznej zmianie. Nadal jest to dla mnie jakaś tam druga liga, jednak tak to
już w życiu się układa, że czasem człek ma ochotę pooglądać curling a
następnego dnia speedway. Czego jestem pewien, to to, że chłopaki tworzą swoją
muzę z pasją, bo to najzwyczajniej w świecie słychać. No i zajebioza, szafa gra …
Posłuchajcie sobie zatem tych 36-ciu minut dobrej jakościowo muzy, bo nie
będzie to czas stracony. A chuj wie, może się nawet zakochacie. Bo ja to jednak
głównie brunetki. Długowłose. Czarne. Ze Szwecji …
-
jesusatan
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz
Uwaga: tylko uczestnik tego bloga może przesyłać komentarze.