wtorek, 7 maja 2019

Recenzja RINGARЁ „Under Pale Moon”


RINGARЁ
„Under Pale Moon”
Iron Bonehead Productions 2019


Ten muzyczny projekt zza wielkiej kałuży powołano do życia już bez mała 15 lat temu, a siłą sprawczą jego powstania był głównodowodzący Chaos Moon. Pierwszy, pełny album zespołu powstał, jak podają źródła w 2007 roku, jednak nie został wówczas wydany. Część tego materiału znalazła się na debiutanckim długograju Chaos Moon, a druga jego połowa ukazała się w tym roku dzięki Iron Bonehead Productions jako pierwszy long Ringarë. Materiał ten będzie pozycją wręcz kultową dla wszystkich oddanych wyznawców old school’owego, symfonicznego Black Metalu, opartego na fundamentach takiego grania i twórczości pionierów gatunku (wczesny Dimmu Borgir, Limbonic Art z czasów „Moon in the Scorpio”, czy Emperor z pierwszych dwóch płyt). Gdy słuchałem tej produkcji, odniosłem wrażenie, że cofnąłem się w czasie dobre 25 lat. Siłą rzeczy przypomniały mi się tamte czasy, gdzie wszystko było prostsze, bardziej szczere, panował inny duch, muzyka metalowa nie była jeszcze tak kurewsko rozbudowanym biznesem i w oku zakręciła mi się łezka. Ech, piękne czasy, no ale jak mawiają nasi południowi sąsiedzi „to se nevrati”, zatem wróćmy do meritum sprawy. „Under Pale Moon” to niecałe 40 minut klimatycznego, przepełnionego mistyczną atmosferą Black Metalu. Podczas gdy klasyczne, agresywne wokale z mizantropijną nutą wwiercają się nam pod potylicę, a sekcja rytmiczna zaskakująco szybko dopasowuje się do naszego pulsu, nawiedzone melodie i eteryczne nuty wygrywane na parapecie przenoszą nas w głąb mrocznego lasu, gdzie na mroźnym, rozgwieżdżonym niebie niepodzielnie panuje blady księżyc. Naprawdę słuchając tej płyty, człowiek ma ochotę, jak za młodych lat wbić się w ulubione kamasze, złapać pochodnie i w towarzystwie Ringarë pobiegać po przesyconym aksamitną ciemnością, wypełnionym cieniami duchów lesie. Niestety lata już nie te, a i leśnych terenów, godnych takiego tourne też wokoło coraz mniej. Polecam tę płytę każdemu, kto ma ochotę trochę powspominać,  „Under…” to bowiem prawdziwy wehikuł czasu, który zabierze Was w fascynującą podróż do zamarzniętych krain przeszłości, gdzie czas i przyziemne sprawy po prostu nie istnieją. Uważajcie jednak, gdyż z tej wędrówki bardzo ciężko się wraca.
Hatzamoth

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Uwaga: tylko uczestnik tego bloga może przesyłać komentarze.