niedziela, 16 czerwca 2019

Recenzja Annihilation Vortex - Nihilistic Spheres


Annihilation Vortex

„Nihilistic Spheres”

Putrid Cult 2019

No żesz kurwa ja pierdolę, że tak zacznę grzecznie, jak tu nie kochać rodzimej sceny? Trzeba być wymiętolonym przez burka kapciem, by nie delektować się tym, co nasza matka ziemia nadwiślańska oferuje maniakom ekstremalnego łupania. Na szczęście Pan Morgul ma niezłego nosa do wyłapywania perełek na krajowym podwórku, ale to fakt autentyczny, jak mawiał klasyk. Dlatego też nie dziwi, że właśnie z tego labelu otrzymałem płytę kompaktową zespołu o pięknie nihilistycznej nazwie, w którego skład wchodzą członkowie UR i Martwa Aura. Nie przemawiają do was wspomniane zespoły? Nie macie się czym martwić, do mnie też niespecjalnie. Nie przeszkadza to jednak w delektowaniu się „Nihilistic Spheres”, gdyż ten materiał to nie jest jakaś tam popierdółka. Siedem numerów, około dwadzieścia siedem minut, - tak przedstawia się ten krążek po wrzuceniu do odtwarzacza. Niby album którki, ale za to jakże treściwy. Chłopaki z Poznania radują uszy przezajebistym, staroszkolnym death metalem z taką ilością brutalnych, a zarazem poniekąd melodyjnych, riffów, że japa sama przybiera kształt banana. Szczególnie słyszalne są tutaj echa szwedzkiej szkoły spod znaku Vomitory czy, w wolniejszych fragmentach, Grave. Nie jest to jednak żadne dźwiękonaśladownictwo, tylko popis ucznia, który pobierał lekcję u najlepszych na świecie nauczycieli. Poznaniacy łoją dupsko raz szybciej, raz wolniej, bez względu na tempo częstując porcją wyśmienitych patentów, z których każdy relatywnie szybko wgryza się w mózgownicę. Wszystkie okraszone głębokim growlem przypominającym najlepszych klasyków gatunku.  Mamy tutaj nieco blastów, jak choćby w „Annihilation Vortex”, lecz nie brakuje miażdżących spowolnień, patrzaj w „Mortal Madness”.  Dzięki temu zróżnicowaniu debiut Annihilation Vortex nie ma prawa się znudzić po kilku odsłuchach. Wręcz przeciwnie, ta płyta im dłużej słuchana, tym głośniej w duszy gra. Death metalowy kierunek obrany przez zespół jest chwilami wspierany przez black metalowe patenty, na równie wysokim poziomie. Takie bardziej fiordowe zagrania odnajdziemy dla przykładu w „Nihilistic Spheres” czy „Let the Nothingness Consume Us!”. Zaprawdę wybornie się tego krążka słucha. Wspomnieć też należy o świetnym intro. Krótkim, lecz jakże nietypowym, łączącym motywy futurystyczne z wojennymi. Pięknie te 44 sekundy wprowadzają w klimat płyty. Potem jest już tylko zniszczenie. Kurwa, chcę więcej takich rzeczy!

- jesusatan
https://www.youtube.com/watch?v=irhVDPY19sA

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Uwaga: tylko uczestnik tego bloga może przesyłać komentarze.