piątek, 14 czerwca 2019

Recenzja Crippling Madness - Ponad Zwłokami


Crippling Madness

„Ponad Zwłokami”

Putrid Cult 2019


Kiedy Morgul podesłał mi do odsłuchu kawałek Crippling Madness, to albo musiałem przechodzić jakąś niemoc albo mieć ochotę na coś kompletnie innego, gdyż zlałem wspominany numer ciepłym moczem, twierdząc, że to jakaś padaka jest. Minęło kilka tygodni i w mojej skrzynce pojawił się między innymi cedek wspominanego bandu. Włączyłem raczej dla świętego spokoju, niż z zainteresowaniem i… po pięciu odsłuchach nie mogłem przestać bawić się dźwiękami płynącymi z debiutu biało-poblaszczan. Zawarte na tym krążku osiem numerów tak mocno bowiem wpłynęły na moją psychę, że nagle poczułem się jak gówniarz z podstawówki. Przypomniały mi się lata, gdy po raz pierwszy włączyłem na swoim magnetofonie kasety takich zespołów jak Hammer, Dragon, Kat czy Prosecutor. Kwintet młodo wyglądających gości napierdala bowiem najczystszej wody thrash metal, chwilami kierujący się ku śmierć metalowej odmianie gatunku, zakorzeniony w przełomie lat 80/90-tych. Co więcej, nawet pomijając, że teksty od razu wskazują na kraj pochodzenia zespołu, sama muzyka brzmi tak charakterystycznie dla polskiego undergroundu tamtych lat, że ma się wrażenie, iż to co słuchamy pochodzi z lat dawno minionych gdy z zachodu mało co docierało nad Wisłę. Łezka w oku się kręci gdy obcujemy z oldskulowymi, thrashowymi riffami ozdobionymi wokalem, który można określić mianem… hmmm… nieśmiałego. Wiecie kurwa o co mi chodzi, a na pewno zakapuje to każdy maniak będący w roku 1990 nastolatkiem. Przezajebistą sprawą jest to, jak ten materiał brzmi. Ot typowe, słabo wyposażone studio polskiego radia w randomowym mieście, w którym realizator dźwięku o metalu wiedział mniej więcej tyle, że gwoździe nie są z drewna. Te nieco ponad pół godziny muzyki ma taką nośność, że nie chce się za cholerę wcisnąć „stop”. Zdaję sobie sprawę, że moje odczucia względem tej muzy bazują głównie na sentymencie, jednak wiem, iż istnieje spora grupa młodzików, którzy także dają się ponieść duchowi najlepszego dla metalu okresu. To właśnie do nich, oraz oczywiście do pryków w wieku średnim, kierowany jest ten krążek. Krążek, który bankowo sprawi ludziom czującym klimat tyle radości, co widok Salmy Hayek tańczącej na stole ubranej jedynie w węża. Nie jestem sobie wręcz w stanie wyobrazić jaką nośność na żywo może mieć ten materiał. Toć to będzie taki dym pod sceną że ja cię nie kocham w pupę. Nie pierdolić, słuchać, machać łbem, kupować!

- jesusatan


https://www.youtube.com/watch?v=ZB0EsXR8szU 


Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Uwaga: tylko uczestnik tego bloga może przesyłać komentarze.