niedziela, 2 czerwca 2019

Recenzja VIUDA NEGRA „Al Final / In the End” (2cd)


VIUDA NEGRA
„Al Final / In the End” (2cd)
Fighter Records 2019


Viuda Negra, z angielskiego Black Widow, a po naszemu Czarna Wdowa, to Heavy Metalowy zespół z Hiszpanii, który zaczynał w 1981 roku jako Hachazo. Później różnie układały się ich losy, nagrywali jakieś demosy, czy single, ale dopiero po 38 latach zespół doczekał się debiutanckiego albumu. Za wytrwałość, konsekwencję i samozaparcie mają u mnie szacun, chylę czoła (ale nie za nisko, gdyż z natury dosyć dumny ze mnie skurwiel). Dobra wystarczy tego lizania po fiutach, przechodzimy do meritum sprawy, czyli warstwy muzycznej albumu. „Al Final/In the End” to klasyczny, głęboko zakorzeniony w tradycji gatunku Hard & Heavy materiał, który miłośników takiego grania z pewnością nie raz szarpnie za torbę i wymiętoli im kapucyna. Ta muzyka pozostaje w większości na tradycyjnej, metalowej scenie lat 80-tych, słychać tu zatem echa pierwszych produkcji Iron Maiden, Judas Priest, Saxon czy Accept, jest też tu sporo patentów typowo Hard Rockowych, które mogą kojarzyć się choćby z tym, co robił w tamtych latach Guns'N'Roses. Dotyk progresywnego grania widoczny jest z kolei w partiach gitar, a zwłaszcza w dopracowanych, bardzo dobrych partiach solowych. Generalnie wiosła śmigają tu, aż miło i to głównie na ich tradycyjnych, zadziornych riffach oparta jest ta płyta. Oczywiście sekcja także robi tu swoje, momentami grzmiąc solidnie, kładąc stabilne i mocne fundamenty pod pracę wioślarzy. Gardłowy doskonale uzupełnia warstwę instrumentalną tego albumu, operując tak samo dobrze czystym, mocnym głosem, jak i bardziej agresywnymi, zaczepnymi, Heavy Metalowymi wokalizami. Jak to w przypadku takiej muzy bywa, brzmienie jest mocne i pełne, ale jednocześnie wysoce selektywne. Każdy instrument jest tu doskonale słyszalny, dzięki czemu fani takich dźwięków mogę bez problemu rozkoszować się wszystkimi, czającymi się tu smaczkami. Właśnie od takich, klasycznych produkcji rozpoczynałem swoją przygodę z muzyką metalową, dopiero później oddałem swą duszę i ciało brutalnej, bezkompromisowej, masakrującej rzeźni, zatem płyta Czarnej Wdowy sprawiła mi sporą satysfakcję i dobrze się przy niej bawiłem. „Al. Final / In the End” został wydany jako album dwupłytowy. Pierwsza płyta to utwory w wersji oryginalnej z tekstami w języku Hiszpańskim, natomiast płyta druga, to te same wałki z lirykami po Angielsku. Nie oceniam, czy to dobry, czy zły pomysł. Mnie bardziej facjata cieszyła się, gdy słuchałem płyty pierwszej, ale to już kwestia gustu indywidualnego odbiorcy. Tak, czy siusiak zwolennicy klasyki mogą śmiało kupować tę płytkę, ci, którzy preferują raczej brutalne pierdolnięcie, niech sobie odpuszczą i w ten sposób równowaga w przyrodzie zostanie zachowana.
Hatzamoth

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Uwaga: tylko uczestnik tego bloga może przesyłać komentarze.