środa, 10 lipca 2019

Recenzja TYTUS „Rain After Drought”


TYTUS
„Rain After Drought”
Fighter Records 2019

Jak do tej pory znałem jednego Tytusa, a właściwie dwóch. Jeden to Tytus Andronikus, wódz rzymskich legionów, w którego postać wcielił się Anthony Hopkins, drugi to szympans z komiksu „Tytus, Romek i A’Tomek” autorstwa Papcia Chmiela, czyli Henryka Jerzego Chmielewskiego. Tytus, o którym mowa tutaj będzie zatem trzeci, a jest to zespół z Włoch, który w tym roku wydał swój drugi album zatytułowany „RainAfterDrought”. Płytka ta to prawie 46 minut bardzo dobrego, zadziornego, rasowego Heavy Metalu, mocno wzorowanego na latach 80-tych (Iron Maiden, Angel Witch). Nie jest to jednak jakieś nędzne pitolenie z wokalami, które brzmią, jakby gardłowemu jaja w tryby wkręciło. Muzyka tego kwartetu naprawdę ma pazur, oczywiście biorąc pod uwagę klasyczne granie spod znaku Hard & Heavy. Mocna, energetyczna sekcja z fajnie jadącym basem przez większość czasu gna do przodu i nie ogląda się za siebie, zadziorne wiosła szyją klasycznymi, ostro ciętymi riffami, które uzupełniane są jadowitymi strzałami w postaci dopracowanych partii solowych. W pracy wioślarzy prócz standardowych, kanonicznych wręcz wzorców przewijają się także elementy Speed i Thrash Metalowe, co znacznie podkręca moc tej płyty i uwydatnia jej ostrze. Zachrypnięty, zawadiacki, ognisty i pełen pasji wokal nadaje temu albumowi swoistej surowości i zawodowo wwierca się pod potylicę. Sporo tu oczywiście melodyjnych akcentów i refrenów, które można podśpiewywać przy goleniu. Jest także obowiązkowa, jednak jak dla mnie zupełnie niepotrzebna ballada, którą, biorąc pod uwagę całokształt płyty, mogę zespołowi wybaczyć. Naprawdę świetnie słuchało mi się tej płyty i wyśmienicie się przy niej zrelaksowałem, odpoczywając trochę od codziennej, brutalnej napierdalanki. Materiał ten z pewnością doskonale sprawdziłby się na konkretnie zakrapianej imprezie, tylko wówczas trzeba by pilnować gości, aby w chwilowym przypływie aberracji przypadkiem nie zdemolowali Wam chałupy. Bardzo dobry album, który fani klasycznego grania przytulą bez problemów i  który z pewnością sprawi im wiele przyjemności.

Hatzamoth

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Uwaga: tylko uczestnik tego bloga może przesyłać komentarze.