Undeath
„Demo'19”
Caligari
Records 2019
Słuchajcie ludzie, kto jest za tym, aby dowodzący
Caligari Records ziomek o imieniu Hansel dostał nagrodę Nobla za nietuzinkowy
węch? Chyba zacznę zbierać podpisy, bo każdy, bez wyjątku materiał, który
dostaję z tego labelu przenosi mnie w czasie o przynajmniej dwadzieścia lat,
jeśli nie dekadę dalej. Koleś ma lepszego nosa do wyszukiwania młodych bandów
niż psy policyjne szukające narkotyków na najlepiej strzeżonych lotniskach.
Dziś mam niezaprzeczalną możliwość obcowania z muzyką, która mogłaby spokojnie
powstać na początku lat 90-tych. I gdybym wam w tym momencie próbował wcisnąć
kit, że oto recenzuję dawno zapomnianą lub nigdy nie słyszaną demówke z lat
odległych, łyknęlibyście to jak Sasha Grey trzydziesto centymetrowego pytonga! Oto
młode chłopaki o niepozornym wyglądzie, pochodzący z Nowego kurwa Yorku nagrali
sobie demo spóźnione o kilkadziesiąt lat. Przypomina mi się idea zawarta w
filmie „Zapowiedź”, szmirowatym, owszem. Jednak gdybym taką kapsułę otworzył,
to zapewne znalazłbym w niej właśnie rzeczone demo patafianów z USA.
Otrzymujemy od nich w prezencie pięć kawałków death metalu zagranego tak, że aż
ciary człowieka przechodzą po plerach, gdy pomyśli „ileż to już lat minęło”.
Inspiracje sceną NY, zwłaszcza Immolation, są tutaj doskonale słyszalne i nikt
temu nie zaprzeczy. Jednak brzmienie tego matexu jest tak pięknie piwniczne,
powleczone toną kurzu i klejących się do łap pajęczyn, że nie pozostaje nic
innego, jak wytaplać się w tym jak rozwydrzona młodzież Woodstokowa turla się w
błocie. Chłopaki wyrzynają żyletką na
skórze toporne riffy powodując powolne krwi upuszczanie, doprowadzające z
czasem niemal doutraty świadomości i
pojawienia się różnego rodzaju wizji. Głęboki, bulgoczący wokal dodaje tej
demówce jeszcze większej głębi, choć
jest to wręcz trudne do wyobrażenia, gdyż całość i tak stanowi totalne doły.
Gdy czasem w tle pojawi się zapętlająca się w głowę solówka, tak totalnie
zamulona, że brzmi jak przez ścianę, to nie mam więcej pytań. Poddaję się, nie
mam siły więcej przed kochaniem bronić się, jak to kiedyś śpiewała Maria
Koterbska. Jasna rzecz, że nie jest to materiał ani przełomowy ani odkrywczy,
bo z założenia taki być nie ma. Ma natomiast wywoływać duchy, powodować gęsią
skórkę i sprawiać, że każdy starszy, szanujący się fan śmiertelnego metalu
odpłynie w odmienny stan świadomości.
Kolejny strzał w kolano, po którym nie będziecie w stanie ustać na
nogach!
- jesusatan
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz
Uwaga: tylko uczestnik tego bloga może przesyłać komentarze.