poniedziałek, 4 marca 2019

Recenzja Undeath „Demo'19”


Undeath
„Demo'19”
Caligari Records 2019


Słuchajcie ludzie, kto jest za tym, aby dowodzący Caligari Records ziomek o imieniu Hansel dostał nagrodę Nobla za nietuzinkowy węch? Chyba zacznę zbierać podpisy, bo każdy, bez wyjątku materiał, który dostaję z tego labelu przenosi mnie w czasie o przynajmniej dwadzieścia lat, jeśli nie dekadę dalej. Koleś ma lepszego nosa do wyszukiwania młodych bandów niż psy policyjne szukające narkotyków na najlepiej strzeżonych lotniskach. Dziś mam niezaprzeczalną możliwość obcowania z muzyką, która mogłaby spokojnie powstać na początku lat 90-tych. I gdybym wam w tym momencie próbował wcisnąć kit, że oto recenzuję dawno zapomnianą lub nigdy nie słyszaną demówke z lat odległych, łyknęlibyście to jak Sasha Grey trzydziesto centymetrowego pytonga! Oto młode chłopaki o niepozornym wyglądzie, pochodzący z Nowego kurwa Yorku nagrali sobie demo spóźnione o kilkadziesiąt lat. Przypomina mi się idea zawarta w filmie „Zapowiedź”, szmirowatym, owszem. Jednak gdybym taką kapsułę otworzył, to zapewne znalazłbym w niej właśnie rzeczone demo patafianów z USA. Otrzymujemy od nich w prezencie pięć kawałków death metalu zagranego tak, że aż ciary człowieka przechodzą po plerach, gdy pomyśli „ileż to już lat minęło”. Inspiracje sceną NY, zwłaszcza Immolation, są tutaj doskonale słyszalne i nikt temu nie zaprzeczy. Jednak brzmienie tego matexu jest tak pięknie piwniczne, powleczone toną kurzu i klejących się do łap pajęczyn, że nie pozostaje nic innego, jak wytaplać się w tym jak rozwydrzona młodzież Woodstokowa turla się w błocie. Chłopaki wyrzynają żyletką  na skórze toporne riffy powodując powolne krwi upuszczanie, doprowadzające z czasem niemal  doutraty świadomości i pojawienia się różnego rodzaju wizji. Głęboki, bulgoczący wokal dodaje tej demówce  jeszcze większej głębi, choć jest to wręcz trudne do wyobrażenia, gdyż całość i tak stanowi totalne doły. Gdy czasem w tle pojawi się zapętlająca się w głowę solówka, tak totalnie zamulona, że brzmi jak przez ścianę, to nie mam więcej pytań. Poddaję się, nie mam siły więcej przed kochaniem bronić się, jak to kiedyś śpiewała Maria Koterbska. Jasna rzecz, że nie jest to materiał ani przełomowy ani odkrywczy, bo z założenia taki być nie ma. Ma natomiast wywoływać duchy, powodować gęsią skórkę i sprawiać, że każdy starszy, szanujący się fan śmiertelnego metalu odpłynie w odmienny stan świadomości.  Kolejny strzał w kolano, po którym nie będziecie w stanie ustać na nogach!
- jesusatan

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Uwaga: tylko uczestnik tego bloga może przesyłać komentarze.