czwartek, 11 kwietnia 2019

Recenzja Blindead „Niewiosna”


Blindead

„Niewiosna”
Independent 2019


Blindead to zespół doskonale znany tym, którzy znać go powinni. Ja jakoś zawsze stałem poza tym kręgiem wielbicieli, aczkolwiek nazwa tej pochodzącej z Trójmiasta brygady była mi doskonale znana. Kiedy trzy lata temu zapoznałem się z zawartością poprzedniego albumu „Ascension” uznałem, że to faktycznie rzecz warta uwagi, po czym… o zespole zapomniałem. „Niewiosna”, najnowszy, szósty już album Blindead, ponownie wzbudził moją atrakcję zespołem, gdy dowiedziałem się, że wokalnie będzie ich na tym materiale wspomagał wizjoner polskiej sceny BM. Uważam, że wynikiem tej współpracy jest album wyjątkowy, nietuzinkowy. Przede wszystkim, na samym początku, należy wspomnieć, że wokale Nihila absolutnie nie stanowią tutaj o sile tego materiału. Są co najwyżej dodatkiem podobnym do tego, jakim był głos Krystyny Czubówny w trailerze płyty Furia „Nocel”. Nie do końca jednak możemy tutaj w ogóle mówić o faktycznym wokalizowaniu, skoro większość tekstów jest przez lidera Furii po prostu deklamowana. Ale z jaką pasją! Natomiast sama muzyka… To jest czysta magia. Narzucają mi się automatycznie skojarzenia z wczesnymi dokonaniami Echoes of Yul oraz ostatnimi albumami Furii właśnie. Otwierający album utwór tytułowy dosłownie oczarowuje, zarówno muzycznie jak i lirycznie.  Natomiast, drugi na płycie „Niepowodzenie” mógłby moim zdaniem spokojnie znaleźć się na „Księżycu”. Oparty na transowym akordzie utwór, z dającym wiele do myślenia tekstem, sprawia, że najnormalniej w świecie odpływam w inny świat. Zresztą cała płyta mogłaby stanowić definicję słowa trans. Nie da się tych pięciu utworów słuchać na szybko, po łebkach, w drodze do kibla ze sraczką. Tutaj potrzebna jest odrobina fantazji, wyobraźni i spokoju. Choćby dlatego, że przez większość trwania albumu jesteśmy poddawani ciągłym repetycjom, riffom które są tak hipnotyczne, że oczy Kaszpirowskiego powtarzającego swoje „Adin, Dwa…” wymiękają. Każdy z tych pięciu utworów jest inny, każdy z nich tętni własnym życiem i prezentuje jakby inne spojrzenie na muzykę. Jednak wszystkie złożone cuzamen do kupy tworzą potwora, który się rodzi w utworze trzecim. W tymże, przewijają się w tle żeńskie zawodzenia przyprawiające o gęsią skórkę oraz sprawiające na pierwszy rzut ucha „randomowo” wplecione sample z rozmów przy piwie. Wszystko na tej płycie jest jednak tylko pozornie proste, niektórzy mogą wręcz powiedzieć, że banalne. Przez swoją krótkowzroczność. Czwarty na płycie „Ani lekkomyślnie, ani bezlitośnie” to z kolei niemal industrialny cios z mocno przesterowanym wokalem i marszowo wybrzmiewającą perkusją. Kończący „Niewiosnę” utwór „Wiosna” ponownie mocno wycisza i wprowadza w półsen, z którego dowiadujemy się, że „nie!” i tak nie ma znaczenia. Potem możemy już odejść z tego świata, popłynąć przez tunel ku jasności. Ja płynę od kilku dni. Ta płyta mnie uspokaja, odstresowuje, zmusza do zadumy… Jednocześnie jest tak maksymalnie depresyjna… Macie ochotę przeżyć coś niesamowitego? Odpowiedzcie co chcecie. Nie i tak nie ma znaczenia… 
- jesusatan

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Uwaga: tylko uczestnik tego bloga może przesyłać komentarze.