Blindead
„Niewiosna”
Independent
2019
Blindead to zespół doskonale znany tym, którzy znać
go powinni. Ja jakoś zawsze stałem poza tym kręgiem wielbicieli, aczkolwiek
nazwa tej pochodzącej z Trójmiasta brygady była mi doskonale znana. Kiedy trzy
lata temu zapoznałem się z zawartością poprzedniego albumu „Ascension” uznałem,
że to faktycznie rzecz warta uwagi, po czym… o zespole zapomniałem.
„Niewiosna”, najnowszy, szósty już album Blindead, ponownie wzbudził moją
atrakcję zespołem, gdy dowiedziałem się, że wokalnie będzie ich na tym
materiale wspomagał wizjoner polskiej sceny BM. Uważam, że wynikiem tej
współpracy jest album wyjątkowy, nietuzinkowy. Przede wszystkim, na samym
początku, należy wspomnieć, że wokale Nihila absolutnie nie stanowią tutaj o
sile tego materiału. Są co najwyżej dodatkiem podobnym do tego, jakim był głos
Krystyny Czubówny w trailerze płyty Furia „Nocel”. Nie do końca jednak możemy
tutaj w ogóle mówić o faktycznym wokalizowaniu, skoro większość tekstów jest
przez lidera Furii po prostu deklamowana. Ale z jaką pasją! Natomiast sama muzyka…
To jest czysta magia. Narzucają mi się automatycznie skojarzenia z wczesnymi
dokonaniami Echoes of Yul oraz ostatnimi albumami Furii właśnie. Otwierający
album utwór tytułowy dosłownie oczarowuje, zarówno muzycznie jak i lirycznie. Natomiast, drugi na płycie „Niepowodzenie”
mógłby moim zdaniem spokojnie znaleźć się na „Księżycu”. Oparty na transowym
akordzie utwór, z dającym wiele do myślenia tekstem, sprawia, że najnormalniej
w świecie odpływam w inny świat. Zresztą cała płyta mogłaby stanowić definicję
słowa trans. Nie da się tych pięciu utworów słuchać na szybko, po łebkach, w
drodze do kibla ze sraczką. Tutaj potrzebna jest odrobina fantazji, wyobraźni i
spokoju. Choćby dlatego, że przez większość trwania albumu jesteśmy poddawani
ciągłym repetycjom, riffom które są tak hipnotyczne, że oczy Kaszpirowskiego
powtarzającego swoje „Adin, Dwa…” wymiękają. Każdy z tych pięciu utworów jest
inny, każdy z nich tętni własnym życiem i prezentuje jakby inne spojrzenie na
muzykę. Jednak wszystkie złożone cuzamen do kupy tworzą potwora, który się
rodzi w utworze trzecim. W tymże, przewijają się w tle żeńskie zawodzenia
przyprawiające o gęsią skórkę oraz sprawiające na pierwszy rzut ucha
„randomowo” wplecione sample z rozmów przy piwie. Wszystko na tej płycie jest
jednak tylko pozornie proste, niektórzy mogą wręcz powiedzieć, że banalne.
Przez swoją krótkowzroczność. Czwarty na płycie „Ani lekkomyślnie, ani
bezlitośnie” to z kolei niemal industrialny cios z mocno przesterowanym wokalem
i marszowo wybrzmiewającą perkusją. Kończący „Niewiosnę” utwór „Wiosna”
ponownie mocno wycisza i wprowadza w półsen, z którego dowiadujemy się, że
„nie!” i tak nie ma znaczenia. Potem możemy już odejść z tego świata, popłynąć
przez tunel ku jasności. Ja płynę od kilku dni. Ta płyta mnie uspokaja,
odstresowuje, zmusza do zadumy… Jednocześnie jest tak maksymalnie depresyjna…
Macie ochotę przeżyć coś niesamowitego? Odpowiedzcie co chcecie. Nie i tak nie
ma znaczenia…
-
jesusatan
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz
Uwaga: tylko uczestnik tego bloga może przesyłać komentarze.