niedziela, 21 kwietnia 2019

Recenzja WERIAN „Animist”


WERIAN
„Animist”
Eisenwald 2019


Słowo Werian pochodzi z języka starogermańskiego i oznacza przemianę człowieka w wilka. Tym zwrotem nazwało swój zespół Niemieckie trio zafascynowane tego typu legendami. Poza tym, że jest ich trzech, nic więcej nie można znaleźć na temat muzyków tworzących ten projekt. A czym uraczyli słuchaczy na swym pierwszym, pełnym albumie ci kolesie zafascynowani wilczą naturą??? Zaczniemy trochę od dupy strony. Płyta była nagrywana na żywca przy wykorzystaniu wyłącznie sprzętu analogowego, żadnych poprawek, dogrywek, czy głaskania dźwięku. Dzięki temu otrzymaliśmy surowe, nieco chropowate, naturalne, organiczne brzmienie, które powoduje, że zawarte tu trzy długie kompozycje emanują siłą, pewnego rodzaju zwierzęcą agresją i koncepcyjną czystością. Niewątpliwie jest to ciekawy zabieg i należy zaliczyć to po stronie plusów tej płyty. Sama muzyka znajdująca się na tym albumie jest jednak  dosyć prosta i jak dla mnie niezbyt zajmująca oraz trochę nudnawa. To mieszanka stosunkowo ciężkich, nieskomplikowanych, klasycznych, Doom Metalowych fragmentów z suchym, koszernym, nico skwaśniałym Black Metalem (wg oficjalnych źródeł), a w zasadzie jak na moje ucho to bardziej Post-Black Metalem. Twarde wiosło generuje szorstkie, porowate riffy, bardzo dobrze słyszalny, ciernisty bas postawiony nierzadko w jednej linii z gitarą zapewnia odpowiedni ciężar, a całość uzupełnia niski growling, będący także bardzo solidnym punktem tej płyty. Usłyszymy tu także obowiązkowo trochę nawiedzonych szeptów, chóralnych zaśpiewów, odrobinę wycofanego parapetu, kapkę instrumentalnych, plumkających pasaży i zagrywek rytmicznych o plemiennym zabarwieniu. Momentami udaje się stworzyć muzykom tajemniczy, zawiesisty, rytualny klimat. Szkoda, iż nie czuje tej szamańskiej atmosfery przez cały czas trwania tej płyty.  Po zsumowaniu wszystkich plusów i minusów wychodzi mi, że „Animism” to płyta co najwyżej przeciętna z kilkoma ciekawszymi fragmentami, których jest jednak zbyt mało, aby pociągnąć ten album ku górze. Takie jest moje zdanie. Twórczość Werian jest jednak dosyć specyficzna, a ja nie jestem żadną wyrocznią, proponuję zatem, abyście najlepiej sami sprawdzili ten album i wyrobili sobie na jego temat własne zdanie. Dla porządku dodam tylko, że materiał ten ukazał się jako podwójny, 12” vinyl limitowany do 300 szt., nietuzinkowo wydana kaseta, także limitowana, tym razem do 100 szt. i jako digital album (ta ostatnia wersja nie przewiduje żadnych limitów).
Hatzamoth

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Uwaga: tylko uczestnik tego bloga może przesyłać komentarze.