wtorek, 23 kwietnia 2019

Recenzja Ossuaire „Premiers Chants”


Ossuaire
„Premiers Chants”
Sepulchral Productions 2019


Ja pierdole, znowu jakiś blekmetyl, pochlastać się można… Dokładnie coś takiego pomyślałem przeglądając notkę prasową debiutanckiego albumu Ossuaire. Włączyłem ten album tylko i wyłącznie dlatego, że ktoś, kiedyś, gdzieś mi zapodał nazwę Ossuaire przy okazji wydania przez Kanadyjczyków ich debiutanckiej EPki. No i powiem szczerze, że mnie autorzy „Premiers Chants” trochę zaskoczyli i zainteresowali jednocześnie, bo spędziłem z tym albumem całe popołudnie. To i tak sporo biorąc pod uwagę moje priorytety. Czego zatem oczekiwać po daniu serwowanym przez Sepulchral Productions z końcem kwietnia? Otóż całkiem niezgorszego black metalu i… tyle. Nie znajdziemy tutaj żadnych eksperymentów, modnych ostatnimi czasy dysonansów, co to gonią dysonansy dla dysonansowej zasady. Niezbyt wiele nawiązań do innych gatunków okołoczarnych. Kanadole wycinają dość melodyjną odmianę mroku z mnogością bujających riffów balansujących zgrabnie między wszelkiego rodzaju ich tempem. Obok szybkich, kojarzących się ze sceną skandynawską uderzeń w struny mamy tutaj całkiem sporo zwolnień wzbogacanych posępnymi chórkami w tle czy melodeklamacjami w języku Napoleona. Tradycyjnie jednak wiodącą rolę gra tutaj typowy wrzask, który niestety nie wyróżnia się niczym szczególnym i nie wybija ponad przeciętność. Bardzo sprytnie zostało tutaj zbalansowane brzmienia albumu. Niby przeważa tu czystość i uporządkowanie, jednak nie wywołuje ono bynajmniej odruchu wymiotnego i według mnie idealnie pasuje do melodyjnego stylu grania, jaki prezentuje Ossuaire. Trzeba przyznać, że sporo się na tym krążku dzieje i bynajmniej nie ma mowy o jednostajności. Oczywiście nie jest to „moje granie”, może wkręciło mi się tylko dlatego, że kilka godzin skręcałem meble i nie chciało mi się zmieniać płyty hehe! Niemniej myślę, że znajdzie się spora garstka blackmetalowych wyznawców, którzy sobie w „Szantach premiera Morawieckiego” popływają dłużej. Jest to na pewno poniekąd obiecujący debiut. Czy wnosi cokolwiek nowego na scenę? Nie. Czy do niego wrócę? Nie. Czy żałuję czasu z nim spędzonego? Nie. Czy zatem warto w ogóle tego posłuchać? Tak. 
- jesusatan

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Uwaga: tylko uczestnik tego bloga może przesyłać komentarze.