Ossuaire
„Premiers
Chants”
Sepulchral
Productions 2019
Ja pierdole, znowu jakiś blekmetyl, pochlastać się
można… Dokładnie coś takiego pomyślałem przeglądając notkę prasową
debiutanckiego albumu Ossuaire. Włączyłem ten album tylko i wyłącznie dlatego,
że ktoś, kiedyś, gdzieś mi zapodał nazwę Ossuaire przy okazji wydania przez
Kanadyjczyków ich debiutanckiej EPki. No i powiem szczerze, że mnie autorzy
„Premiers Chants” trochę zaskoczyli i zainteresowali jednocześnie, bo spędziłem
z tym albumem całe popołudnie. To i tak sporo biorąc pod uwagę moje priorytety.
Czego zatem oczekiwać po daniu serwowanym przez Sepulchral Productions z końcem
kwietnia? Otóż całkiem niezgorszego black metalu i… tyle. Nie znajdziemy tutaj
żadnych eksperymentów, modnych ostatnimi czasy dysonansów, co to gonią
dysonansy dla dysonansowej zasady. Niezbyt wiele nawiązań do innych gatunków okołoczarnych.
Kanadole wycinają dość melodyjną odmianę mroku z mnogością bujających riffów
balansujących zgrabnie między wszelkiego rodzaju ich tempem. Obok szybkich,
kojarzących się ze sceną skandynawską uderzeń w struny mamy tutaj całkiem sporo
zwolnień wzbogacanych posępnymi chórkami w tle czy melodeklamacjami w języku
Napoleona. Tradycyjnie jednak wiodącą rolę gra tutaj typowy wrzask, który
niestety nie wyróżnia się niczym szczególnym i nie wybija ponad przeciętność.
Bardzo sprytnie zostało tutaj zbalansowane brzmienia albumu. Niby przeważa tu
czystość i uporządkowanie, jednak nie wywołuje ono bynajmniej odruchu
wymiotnego i według mnie idealnie pasuje do melodyjnego stylu grania, jaki
prezentuje Ossuaire. Trzeba przyznać, że sporo się na tym krążku dzieje i
bynajmniej nie ma mowy o jednostajności. Oczywiście nie jest to „moje granie”,
może wkręciło mi się tylko dlatego, że kilka godzin skręcałem meble i nie
chciało mi się zmieniać płyty hehe! Niemniej myślę, że znajdzie się spora
garstka blackmetalowych wyznawców, którzy sobie w „Szantach premiera
Morawieckiego” popływają dłużej. Jest to na pewno poniekąd obiecujący debiut.
Czy wnosi cokolwiek nowego na scenę? Nie. Czy do niego wrócę? Nie. Czy żałuję
czasu z nim spędzonego? Nie. Czy zatem warto w ogóle tego posłuchać? Tak.
-
jesusatan
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz
Uwaga: tylko uczestnik tego bloga może przesyłać komentarze.