sobota, 6 kwietnia 2019

Recenzja Inculter „Fatal Visions”


Inculter
„Fatal Visions”
Edged Circle Productions 2019


Przyznam się bez bicia, że po Inculter oczekiwałem kompletnie innego grania. Zapewne za sprawą okładki, która skojarzyła mi się bezpośrednio z drugim albumem fińskiego Krypts. Nie, nie, nie uświadczymy tutaj ani krzty death metalowej smoły. Zamiast tego pochodząca z Norwegii czwórka dżentelmenów bawi się w granie nieco bardziej rytmiczne, paplając się w dźwiękach black/thrash metalowych. Tego typu górzańsko nie raz już solidnie skopało mi dupę tak, że musiałem zmieniać pampersa, dlatego też po pierwszych taktach liczyłem na podobne urynalno-defekacyjne przygody. Z przykrością muszę jednak wydalić z siebie, tak dla klimatu, stwierdzenie, że tym razem kompletnie się zawiodłem. Owszem, Inculter zdecydowanie odrobili lekcje i zanurzyli się w swoich inspiracjach dość głęboko w przeszłość. To na pewno przemawia im in plus. Chłopaki starają się jak mogą, kombinują, łamią, naśladują weteranów sceny głownie niemieckiej, jednak ich autorskie pomysły jakoś nie do końca sprawiają, że chce mi się tańczyć. Takie to granie dla grania, czy sztuka dla sztuki, jak tam kto woli. Pojawiają się, owszem, jakieś tak staro brzmiące riffy, jednak ni chuja nie łapią mnie one za serducho a za prącia tym bardziej. Wokalista też stara się jak może, by zabrzmieć staroświecko. I w sumie nie wychodzi mu to źle, jednak to ciut mało. Widać, a raczej słuchać, że chłopaki robią co mogą, by odzwierciedlić ducha czasów, gdy zapierdalałem do warzywniaka po kiszone, wspierdalając po drodze połowę z nich. Jednak ich muzyka ma się dokładnie tak, jak smak wspomnianych ogórasów do tych, które można dziś zakupić w przeciętnym supermarkiecie. Marna podróbka przywołująca co najwyżej tęsknotę za dawnym smakiem, lecz bynajmniej go nie rekompensująca. Taki właśnie jest cały Inculter. Jest niczym kołpak na który nakleja się naklejkę Opla by imitował oryginalny produkt. Ja tego grania kompletnie nie kupuję. „Fatal Visions” jest pozycją wyłącznie dla bezkrytycznych maniaków staroszkolnego brzmienia i zapewne oni łykną tą płytę bez popitki. Bardziej wybredni, jak ja, znajdą zapewne w chuj lepszych zespołów hołdujących graniu sprzed 20 lat i dawniej. Sorry, ale słabe to. 
- jesusatan

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Uwaga: tylko uczestnik tego bloga może przesyłać komentarze.