MOURNING
SIGN
"Contra
Mundum"
Orchestrated
Misery Recordings 2018
Szwedzki Mourning Sign to zespół aktywny w latach 1992-1996.
Pozostawili po sobie dwa pełne albumy, Ep'kę i Demo, jednak jakoś tak się
dziwnie złożyło, że nigdy niedane mi było usłyszeć muzyki tego zespołu. Po 17
latach grupa powróciła na scenę, a w 2018 roku ukazał się ich trzeci długograj.
Ja zaś wreszcie mogłem poznać, co ci panowie rzeźbią, zatem do rzeczy.
Zasadniczo mamy do czynienia z umelodyjnionym Death Metalem. Zapomnijcie jednak
o cukierkowych, lukrowanych, nowomodnych, wygłaskanych produkcjach, jakich
ostatnio pełno pojawiło się na scenie. Muzyka Mourning Sign ma nawet dosyć
konkretne pierdolnięcie, chłopaki potrafią zajechać siarczystym blastem i
sponiewierać ciężkim riffem. Melodii oczywiście tu sporo, ale ma ona niezły
pazur i zawiera spore ilości żrącego jadu. Usłyszymy tu także nieco
nowocześniejszych, siłowych, poszarpanych zagrywek, jednak nie ma tego dużo,
więc nie sprawiają one, że materiał jest niestrawny. Zespół ma także wyraźne
ciągotki w stronę progresywnego grania i w warstwie instrumentalnej dosyć dużo
tu takich zagrywek, zwłaszcza w drugiej części albumu. Są one jednak użyte z
odpowiednim wyczuciem, bardzo dobrze komponują się z resztą materiału i nie
tępią jego ostrza. Brzmienie mocne, pełne, jednak odrobinkę przybrudzone i
nieco przytłumione, co dla jednych będzie wadą, a dla innych zaletą tej płyty.
Osobiście wolę taki właśnie sound z odrobiną pyłu i drobnego piaski, niż
sterylne, przeprodukowane, wypieszczone niczym pupcia niemowlaczka albumy,
jakie w swoim czasie zalały scenę. Fajnie słuchało mi się tej płytki, jednak
nawet po jej kilkukrotnym odsłuchu niewiele z tej muzyki pozostało mi pod
potylicą. Zwolennicy melodyjnego grania z pazurem będą z pewnością
usatysfakcjonowani i płyta ta na długo zagości w ich odtwarzaczach, gdyż właśnie
do tej grupy odbiorców kierowany jest album "Contra Mundum".
Hatzamoth
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz
Uwaga: tylko uczestnik tego bloga może przesyłać komentarze.