poniedziałek, 11 marca 2019

Recenzja SICKNEST "Chaos Defined"


SICKNEST
"Chaos Defined"
Independent 2019


Na wstępie kieruję małe przeprosiny w kierunku zespołu. Trochę przeleżało u mnie to promo, ale materiałów do recenzji dużo, a czasu jak na lekarstwo. Poza tym, gdy biorę się za pisanie o czyjejś twórczości, to muszę najpierw kilka dobrych razy przesłuchać podesłany mi materiał, gdyż nie lubię robić tego na odpierdol. Dobra, teraz przejdźmy do konkretów, ale zanim skupimy się na muzyce, słów parę o jej opakowaniu. Panowie, brawa za chęci i pomysł. Bardzo rzadko zdarza się teraz, w epoce postępującej cyfryzacji, aby pakiety promocyjne były ciekawe i zarazem starannie wykonane. Jeżeli płyta będzie wydana podobnie (nawet jakaś ściśle limitowana jej ilość), to chylę czoła. Teraz meritum sprawy, czyli muzyka zawarta na drugim albumie zespołu. Przyznam szczerze, że jak przeczytałem, iż ma to być Progressive Metal, to zapaliła mi się czerwona lampka. Wiele bowiem płyt z tej grupy to po prostu nudne, łzawe, sraczkowate pitolenia, które z metalem mają tyle wspólnego, co wibrator ze szczoteczką do zębów, ba niejeden wibrator ma więcej wspólnego z rzeczoną szczoteczką, niż muzyka tych grup z metalem. W przypadku "Chaos Defined" szybko jednak przekonałem się, że nie będzie to lizanie się po fiutach, a bardzo konkretne granie. Już bowiem pierwszy, tytułowy wałek sprowadził mnie do parteru wyprowadzając celne ciosy między węch a wzrok. Dalej jest równie dobrze. Muzyka SickNest to konkretne, mocne granie z odpowiednim wykopem, które potrafi spuścić słuchaczowi solidny wpierdol. Mocne, soczyste wiosła, bardzo dobra sekcja z wyraźnie słyszalnym, momentami nieźle zakręconym basem i zróżnicowane, w przeważającej części ekstremalne wokale. Jest tu także miejsce na odrobinę wytchnienia, nieco więcej klimatycznych, instrumentalnych pasaży, czy dopracowanych, technicznych partii solowych. Progresywność muzyki SickNest opiera się na swobodnej żonglerce stylami muzyki ekstremalnej. Słychać Black Metalowe patenty z symfonicznym zacięciem, Death Metalowe strzały poparte siarczystymi blastami czy też Thrash'owe, zadziorne riffowanie. To jednak nie wszystko. W te ekstremalne formy muzycznej ekspresji umiejętnie wpleciono typowe elementy Hard&Heavy,  Rocka Progresywnego i trochę innych odjazdów. Co ciekawe ten muzyczny konglomerat jest zaskakująco spójny i wszystkie klocki idealnie tu do siebie pasują stapiając się w jedną całość. Świadczy to o doskonałym warsztacie technicznym muzyków, wysokich umiejętnościach kompozycyjno-aranżacyjnych, ale przede wszystkim o sporej wyobraźni twórczej autorów "Chaos...". Nowoczesne, pełne brzmienie idealnie pasuje do tej muzyki i sprawia, że zawarte tu wałki wyprowadzają celne, bolesne ciosy, od których trzeszczą żebra, choć osobiście uważam, że przydałaby się tu odrobina brudu, co jeszcze zwiększyłoby moc tych kompozycji. Chętnie zobaczyłbym te utwory w wersji live, przypuszczam bowiem, że ten materiał na żywca będzie bardzo konkretnie poniewierał. Mimo że sam gustuję raczej w bardziej tradycyjnych gatunkach metalowego łomotu, to "Chaos Defined" weszło mi bez popitki i ostatnimi czasy często gościło w moim odtwarzaczu, i to nie dlatego, że zobowiązałem się napisać recenzję tej płyty. Mądrzy ludzie mawiają, że największą wartość ma ta muzyka, która potrafi przekonać do siebie oponentów, cóż drugi album SickNest przekonał mnie do siebie przynajmniej w 90%.  

Hatzamoth

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Uwaga: tylko uczestnik tego bloga może przesyłać komentarze.