niedziela, 10 marca 2019

Recenzja MORTAL SCEPTER "Where Light Suffocates"


MORTAL SCEPTER
"Where Light Suffocates"
Xtreem Music 2019


Dunkierka to miejsce, gdzie swoją bazę ma Francuski kwartet Mortal Scepter. Wszyscy zapewne słyszeli, jak to Niemcy napierdalali pod Dunkierką osrane ze strachu oddziały aliantów, by w ostatniej chwili z niezrozumiałych przyczyn, na rozkaz Hitlera odpuścić i pozwolić na ewakuację oddziałów sprzymierzonych drogą morską. Podobnie, jak w czasie II wojny światowej naziści spuszczali łomot angolom, tak w 2019 roku solidny wykurw serwuje nam na swym debiutanckim albumie długogrającym Mortal Scepter. Jest tylko jedna różnica, miłośnicy żabich udek i ślimaków winniczków nie odpuszczają do samego końca płyty. "Where Light Suffocates" to prawie 42 minuty klasycznego, kanonicznego wręcz, jadowitego, zakorzenionego głęboko w latach 80-tych Thrash Metalu zainfekowanego delikatnie Death Metalową zarazą, jaka zalała świat na początku lat 90-tych. Surowe wiosła seryjnie plują zaostrzonymi riffami niczym karabiny maszynowe, gary napierdalają z siłą batalionu haubic, partie basu ranią równie skutecznie, jak rozrywające szrapnele, a dzieło zniszczenia wieńczy wściekły, cierpki, kąśliwy wokal. Konkretnie i na temat, bez zbędnego srania po krzakach. Brzmienie płyty idealnie pasujące do muzyki francuzów również bliższe jest materiałom z przełomu lat 80-tych i 90-tych. Płytka poniewiera solidnie, wszystko jest dobrze słyszalne, mimo że sama produkcja jest bardziej płaska i nieco mniej zagęszczona, niż w większości przypadków robi się to obecnie. Mortal Scepter odważnie kroczy drogą, na której spotykają się z jednej strony wczesny Kreator, Destruction czy Sodom, a z drugiej Morbid Saint, Loudblast, Aggressor, Sadus i Possessed. Słychać także, że swoje piętno odcisnęli tu również krajanie muzyków z Massacra i ich album "Final Holocaust". Nie jest to materiał, który totalnie mnie zbeształ i za który oddałbym nerkę, niemniej jest to bardzo solidny debiut, który fani pierwotnego, korzennego Thrash/Death Metalu łykną bez popitki, obetrą ryja i zapragną więcej. Myślę, że warto mieć oko na ten zespół, gdyż "Where..." dobrze rokuje na przyszłość, a czy mam rację, najlepiej przekonamy się, gdy usłyszymy drugi album długogrający francuskiej załogi. 

Hatzamoth

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Uwaga: tylko uczestnik tego bloga może przesyłać komentarze.