niedziela, 29 września 2019

Recenzja ASAGRAUM „Dawn of Infinite Fire”


ASAGRAUM
„Dawn of Infinite Fire”
Edge CircleProductions 2019


Gdy szykowałem się do napisania recki drugiej płyty nieznanej mi wcześniej, Holenderskiej hordy Asagraum spostrzegłem, że to zespół w całości tworzony przez płeć piękną i mówię Wam Panowie, jest na czym oko zawiesić. Więcej nie będę drążył tego tematu, co by nie wylazł ze mnie seksistowski wieprz, zresztą meritum sprawy w tej recenzji jest muzyka, a ta jest naprawdę całkiem do rzeczy. „Dawn…” to bowiem 47 minut jadowitego, złowieszczego, intensywnego, bluźnierczego, niszczycielskiego Black Metalu na dobrym poziomie. Sekcja z zadającymi głębokie rany liniami basu napierdala siarczyście, zimne, chropowate, przepełnione agresją riffy głęboko wbijają swoje kły i rozszarpują brutalnie, a demoniczny, plugawy wokal rzyga żółcią i żrącym kwasem. Wściekłe wiosła nie stronią od odrobiny melodyjności i urozmaicają swą grę okazjonalnymi, wibrującymi, atonalnymi zagrywkami. Słychać wyraźną fascynację sceną skandynawską, niemniej dziewczyny starają się także pozostawić w tych dźwiękach swój własny sznyt i trzeba przyznać, że udaje im się ta sztuka. Płyta nie wykracza w zasadzie poza kanony gatunku, ale emanuje z niej spora siła, ma odpowiednie pierdolnięcie i potrafi spuścić bardzo solidny wpierdol. Słychać tu także pełne zaangażowanie w swą twórczość, szczerość i pasję tworzenia, a czarne serca tych kobiet pompują w ich żyły nieświęty ogień Black Metalu. Mocne, odpowiednio surowe, skondensowane brzmienie zapewnia zawartym tu wałkom odpowiedni ciężar gatunkowy, potężną moc i siłę wyrazu. Dla fanów twórczości Tsjuder, Setherial, czy pierwszych płyt Gorgoroth ten materiał jest w zasadzie pozycją obowiązkową. Pozostałym także rekomenduję zapoznanie się z tą płytą, gdyż to kawał dobrego, przepełnionego złem i agresją, kipiącego gniewem, rasowo chłoszczącego, klasycznego Black Metalu.

Hatzamoth

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Uwaga: tylko uczestnik tego bloga może przesyłać komentarze.