ASAGRAUM
„Dawn of Infinite Fire”
Edge
CircleProductions 2019
Gdy
szykowałem się do napisania recki drugiej płyty nieznanej
mi wcześniej, Holenderskiej hordy Asagraum spostrzegłem, że to zespół w całości
tworzony przez płeć piękną i mówię Wam Panowie, jest na czym oko zawiesić.
Więcej nie będę drążył tego tematu, co by nie wylazł ze mnie seksistowski
wieprz, zresztą meritum sprawy w tej recenzji jest muzyka, a ta jest naprawdę
całkiem do rzeczy. „Dawn…” to bowiem 47 minut jadowitego, złowieszczego, intensywnego,
bluźnierczego, niszczycielskiego Black Metalu na dobrym poziomie. Sekcja z
zadającymi głębokie rany liniami basu napierdala siarczyście, zimne,
chropowate, przepełnione agresją riffy głęboko wbijają swoje kły i rozszarpują
brutalnie, a demoniczny, plugawy wokal rzyga żółcią i żrącym kwasem. Wściekłe
wiosła nie stronią od odrobiny melodyjności i urozmaicają swą grę
okazjonalnymi, wibrującymi, atonalnymi zagrywkami. Słychać wyraźną fascynację
sceną skandynawską, niemniej dziewczyny starają się także pozostawić w tych
dźwiękach swój własny sznyt i trzeba przyznać, że udaje im się ta sztuka. Płyta
nie wykracza w zasadzie poza kanony gatunku, ale emanuje z niej spora siła, ma
odpowiednie pierdolnięcie i potrafi spuścić bardzo solidny wpierdol. Słychać tu
także pełne zaangażowanie w swą twórczość, szczerość i pasję tworzenia, a czarne
serca tych kobiet pompują w ich żyły nieświęty ogień Black Metalu. Mocne,
odpowiednio surowe, skondensowane brzmienie zapewnia zawartym tu wałkom
odpowiedni ciężar gatunkowy, potężną moc i siłę wyrazu. Dla fanów twórczości
Tsjuder, Setherial, czy pierwszych płyt Gorgoroth ten materiał jest w zasadzie
pozycją obowiązkową. Pozostałym także rekomenduję zapoznanie się z tą płytą,
gdyż to kawał dobrego, przepełnionego złem i agresją, kipiącego gniewem, rasowo
chłoszczącego, klasycznego Black Metalu.
Hatzamoth
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz
Uwaga: tylko uczestnik tego bloga może przesyłać komentarze.