sobota, 21 września 2019

Recenzja Asphalt Graves "The New Primitive"


Asphalt Graves

"The New Primitive"

Selfmadegod  Records 2019

Od pierwszej chwili, w której to usłyszałem Asfaltowe Groby zastanawiałem się, czy ta nazwa nawiązuje bardziej do grobów na afrykańskim cmentarzu, czy jest synonimem polskich dróg. A jeden chuj. Inną sprawą, która mnie trapiła był fakt, iż rzekomy materiał ukazał się bardzo krótko po wydanym przez Misery Index albumie "The Killing Gods", na którym to Jason i spółka przesłodzili maksymalnie. Dlaczego o tym wspominam? Ano dlatego, iż Asphalt Graves to przygodny projekt wspomnianego przed chwilą wokalisto-gitarzysty Misery Index z kilkoma innymi chłopakai, wchodzącymi między innymi w skład takich bandów jak Gwar, Dying Fetus czy The Black Dahlia Murder. No jasne, że już te przywołania mogą wywoływać zarówno miłość jak i powodować niekontrolowane skórcze żołądka. Na szczęście rzeczony matex z nowomodnym graniem pod nastolatków ma tyle wspólnego, co ja z proboszczem miejscowej parafii. "The New Primitive" to materiał, który przede wszystkim mógłby być idealnym zastępcą  "The killing Gods". Przedze wszystkim dlatego, iż jest on bardziej Misery Index'owski niż przedostatnia płyta wspomnianego powyżej bandu. Asphalt Graves to czystej krwi brutalny a zarazem specyficznie melodyjny death/grind. Utwory zazwyczaj zamykają się w dwóch minutach, jednak w każdym z nich znajdziemy przynajmniej kilka zajebiście chwytliwych riffów, przy krórych baniak sam odrywa się od tułowia i turla po podłodze jak pojebany. Największą zaletą tego albumu jest wszechobecny groove. Nie ma na tej płycie kawałka, przy którym można by zmróżyć oczy. Każdy numer podrywa do tańca nawet mocno gnijącego nieboszczyka. Skojarzenia z wymienionym już wcześniej Misery Index, zwłaszcza ich najnośniejszymi płytami są w tym przypadku jak najbardziej wskazane. Wszechobecny duch Terrorizer czy Repulsion czuwa, by nikt nie doświadczył tutaj nudy czy jakiegokolwiek przymulania. Widzę już oczyma wyobraźni, jak te utwory robią rozjeb na  zywo, totalny mosz i rozpierducha! Megaszybkie fragmenty przeplatane totalnymi zwolnieniami, chwytliwe zagrania zmuszające do napierdalania łbem, głęboki, jakże charakterystyczny wokal Jasona... Wszystko czego można sobie zażyczyć jest na "The New Primitive". Jeśli ktoś poczuł się rozczarowany "The Killing Gods" powinien dla odtrutki sięgnąć po wspomniany album. To niby tylko 24 minuty, jednak stanowiące dość solidny kop w dupę. Zajebiście się cieszę, iż Karol zdecydował się na reedycję tego materiału. Gdyby nie on, "The New Primitive" zapewne przepadłby w zalewie innych bandów niezauważony. A byłoby szkoda, bo to bardzo dobry matex.

- jesusatan

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Uwaga: tylko uczestnik tego bloga może przesyłać komentarze.