FROSTHELM
„Pyrrhic”
RevengerRecords
2019
Drugi
album długogrający tego kwintetu zza wielkiej kałuży to fajnie skrojony
materiał. Bardzo dobrze się go słucha, kompozycje nie uciskają zbytnio na korę
mózgową, są odegrane z werwą i bez napinki. Pod względem muzycznym grupa z
Północnej Dakoty łączy melodyjny, chłodny, jadowity Black Metal
charakterystyczny dla Dissection, Naglfar, Sacramentum czy Thulcandra z
szalonymi, zadziornymi Thrash’owymi pasażami. Ładnie współgrają ze sobą na tej
płycie kąsające boleśnie, zjadliwe, czarne riffy z pozawijanymi, bardziej
technicznymi, dynamicznymi zagrywkami rodem z traszsz
metalu, które przyozdobione są przeszywającymi solówkami i pełzającymi liniami
melodycznymi. Bardzo solidnie zamiata także sekcja rytmiczna z dobrze
słyszalnymi liniami basu. Dużo tu mrocznej melodii, ale aby ją niejako
zrównoważyć, zespół co pewien czas wyprowadza celne, precyzyjne, bolesne ciosy.
Brzmienie „Pyrrhic” jest mocne, soczyste, z odpowiednią ilością siarki i jadu.
Jest tu jednak także sporo przestrzeni i powietrza. Można powiedzieć, że ta
muzyka oddycha pełną piersią. Cóż, żadna rewelacja to nie jest, ale bardzo
dobrze bawiłem się przy drugiej produkcji Frosthelm. Kto zatem lubi dosadny,
zadziorny, kąsający dotkliwie, bezpośredni Black/Thrash Metal doprawiony dużą
ilością zimnych melodii, ten płytkę tę może łykać w ciemno. Myślę, że pozostali
także powinni dać jej szansę, gdyż w gruncie rzeczy to dobry album, który może
się podobać.
Hatzamoth
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz
Uwaga: tylko uczestnik tego bloga może przesyłać komentarze.