WIDOWER
„Cataclysmic Sorcery”
Black Market Metal Label 2019
Długie
osiem lat czekali Amerykanie na swój pierwszy album długogrający. Nie będę
wnikał dlaczego? Tak widocznie miało być i kutas. Pierwszy, plugawy bękart
spłodzony przez tę hordę to płyta, która bezlitośnie
chłoszcze nasze dupska i zadaje celne ciosy w szczękę, po których zęby wychodzą
na spacer z głuchym trzaskiem. Chłopaki nie pierdolą się w tańcu, tylko rżną,
ile fabryka dała oparty na kanonach gatunki Thrash/Black Metal aż drzazgi lecą.
Wzorce rytmiczne charakterystyczne dla Bay Area doskonale łączą się w tym
piekielnym kotle z bluźnierczymi, dzikimi, tnącymi głęboko riffami, kąsającymi
dotkliwie solówkami, wyrazistym rwącym wnętrzności basem i chamskim,
agresywnym, jadowitym wokalem. Twórczość zespołu umieściłbym gdzieś na
przecięciu wpływów Slayer, old Kreator, Destruction, Dark Angel, Aura Noir, czy
Absu z lekkim muśnięciem Bathory. Grube, soczyste, drapieżne, przestrzenne
brzmienie sprawia, że wałki z tej produkcji zamiatają konkretnie, sieją śmierć
i zniszczenie. Słucha się tego wręcz wybornie, a na żywca te utwory muszą po
prostu miażdżyć, innej opcji kurwa nie widzę! Wszedł mi ten materiał jak waciak
w pipę, naprawdę bardzo dobra płyta. Czekam zatem z ciekawością na kolejny,
bezlitosny wpierdol ze strony Wdowca.
Hatzamoth
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz
Uwaga: tylko uczestnik tego bloga może przesyłać komentarze.