poniedziałek, 23 września 2019

Recenzja VOMIT ANGEL „Imprint of Extinction”


VOMIT ANGEL
„Imprint of Extinction”
Iron Bonehead Productions 2019

Pierwsza Ep’ka Duńczyków z Vomit Angel nagrana w 2016 roku sponiewierała mnie okrutnie, zatem gdy tylko ujrzałem pierwszy, pełny album zespołu rzuciłem się na niego niczym alkoholik na głodzie na flaszkę wódki. Włączyłem, przesłuchałem i niestety jestem dosyć mocno zawiedziony. Może nie tak do końca, ale jednak. Nadal mamy tu do czynienia z bezkompromisowym, surowym, dosadnym graniem, więc tragedii nie ma, jednak „Imprint…” jest wg mnie wydawnictwem zdecydowanie gorszym niż „SadomaticEvil”. Zniknął gdzieś ten piekielny smród i diabelskie wibracje, jakie w pewien sposób sprawiały, iż w twórczości tego Duńskiego duetu czuć było ducha Blasphemy, Beherit, czy Archgoat. Na wydanym w 2019 roku albumie długogrającym tego ducha niestety brakuje. Nadal obcujemy tu z barbarzyńskim, bezlitosnym Black/Death Metalem, który tym razem wymieszano z prostym, momentami wręcz prostackim Gridncore’em łupanym na jedno kopyto i trochę jakby bez ikry. Mimo że to raptem 29 minut muzyki (wliczając w to ukryty wałek, który prawdę powiedziawszy, nie wiem, po co został umieszczony w tej formie), to pod koniec tej płyty czułem się nieco zmulony i zmęczony zarazem. Trochę zbyt jednostajne są te kompozycje i brakuje w nich iskry, która spowodowałaby wybuch emocji, dlatego też pod koniec można odczuć znużenie tym materiałem. Poza tym niektóre wałki wydają się niedokończone, co także nie polepsza sytuacji. Można odnieść wrażenie, że chłopaki nie traktują poważnie tego, co robią i mają wszystko w dupie. No tak, typowo bezkompromisowa postawa. Tyle tylko, że niektóre kompozycje z „Imprint…” są tak dupne, że narażają ich wręcz na śmieszność. Cóż, ich wybór.Dla odmiany brzmienie jest całkiem niezłe. Jest tłusto, gęsto i siarczyście, czyli tak, jak być powinno. Dobrze jednak, że pod wpływem ich pierwszej Ep’ki nie zamówiłem w ciemno tej płyty, bo strasznie bym się wkurwił, gdybym za moje ciężko zarobione dutki dostał taką miernotę. Jeżeli zespół nadal będzie podążał tą drogą, to obawiam się, że następna ich produkcja może już być zupełnie niesłuchalna. Czy rzeczywiście tak będzie?Przekonamy się za jakiś czas.

Hatzamoth

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Uwaga: tylko uczestnik tego bloga może przesyłać komentarze.