VASTUM
“Orificial
Purge”
20
Buck Spin 2019
Kalifornijski
Vastum. Niedawno
miałem okazję się przekonać, że jest to prawdopodobnie najlepszy koncertowo,
młody zespół deathmetalowy. O dorobku studyjnym tego nie powiem, choć każdy z
trzech wydanych dotychczas albumów jest co najmniej dobry, a wydany przed
czterema laty „Hole Below” nawet fenomenalny. Grupa skutecznie wypracowała
sobie trademark oparty na doomowych, wolnych i średnich tempach, prostym,
boltthrowerowym nabijaniu rytmu i masywnych, tłustych zwolnieniach podpartych
mocnym growlem i nieźle pokurwionymi tekstami. Do tej pory grupa dość mocno
osadzona była w podziemiu, co dało się wyczuć zarówno w brzmieniu płyt jak i
konstrukcji samych utworów, stawiając raczej na atmosferę i pewien sensualizm
odsłuchowy niż faktyczną dbałość o jakieś kompozycyjne konstrukcje. Proste,
dosadne, miażdżące riffy, trochę psychodelicznych wstawek i słuchacz był
porobiony. Najnowsza propozycja Vastum zatytułowana „Orificial Purge” przynosi
niemały twist stylistyczny, który trochę wprawił mnie w zakłopotanie. Po pierwsze
jest to album deathmetalowy, pierwiastek doomowy został tutaj zmarginalizowany.
Po drugie daje się wyczuć, że muzycy świadomi tego co nagrywali dotychczas i
świadomi swoich umiejętności odważyli się tym materiałem wyjść trochę do
szerszego odbiorcy, bo choć nadal jest to death metal, to może on trafić
zarówno do fana bardziej obskurnych i masywnych dźwięków jak i do tego, który
stawia na chwytliwość i melodię. I choć „Orificial Purge” to na wskroś
klasyczny death metal to ta cienka granica między skrajną zajebistością a
banałem dla niektórych może być przekroczona. Vatum nagrało bowiem album na
wskroś hiciarski i koncertowy. Dawno nie słyszałem takiego stężenia zajebistych
riffów w jednym miejscu! Leila i Shelby sypią asami z rękawa co chwilę (takie „I
On The Knife” to prawdopodobnie jeden z najlepszych deathmealowych wałków
ostatnich 10 lat), jeśli ktoś lubi mięsiste, motoryczne, miarowe bicia to
niniejsze wydawnictwo powinno być dla niego rajem. Z drugiej strony muzycy nie
boją się sięgnąć po iście thrashowe czy melodeathowe riffowanie (choćby wstęp
do „Absces Inside Us”), którego po Vastum raczej słuchacz by się nie
spodziewał. Całość brzmi tłusto, masywnie, mięsiście, może trochę zbyt
selektywnie nawet. Zastanawiam się tylko na ile ten wachlarz wspaniałych
riffów, fenomenalnych growli i monstrualnej energii jest wystarczający żeby
udźwignąć ciężar pewnej prostoty i oczywistości jaka bije z tej muzyki.
„Orificial Purge” wykłada karty na stół od pierwszego odsłuchu, pręży barwny,
pawi pióropusz, ale też nie pozostawia słuchaczowi zbyt dużo miejsca na
odkrywanie tych dźwięków.
Kilkanaście odsłuchów tego albumu za
mną. Nie wiem jeszcze co o nim sądzić. Z jednej strony już po trzech odsłuchach
wydawało mi się, że znałem ten album na pamięć, że trochę to taka ładna, ale
pusta wydmuszka. Z drugiej strony uważam, że „Orificial Purge” to kolekcja
naprawdę WSPANIAŁYCH riffów, rytmów i kumulacja energii na miarę tej znanej
choćby z „Covenant” Morbidów czy „War Master” Boltów. To jest prosta muzyka
(ale Vastum zawsze grał raczej prosto), to jest na swój sposób oczywista i mało
odkrywcza muzyka, ale jest też kurewsko wyrazista i pełna własnej tożsamości.
Paradoksalnie „Orificial Purge” to bardzo odważny krok w twórczości Vastum,
zespołu, który jest kurewsko świadomy muzycznie. Jeśli lubicie te schizowe
majaczenia w tle znane z poprzednich płyty to je tutaj też znajdziecie. Jeśli
lubicie wczesnofloydową psychodelę to kilka fragmentów uśmiechnie się do Was.
Jeśli lubicie pokręcone solówki z wcześniejszych płyt, to tutaj są jeszcze
lepsze i bardziej wyraziste. Jeśli nie przeszkadza Wam to, że growl Butlera
jest tu nieco bardziej klasyczny i bardziej zrozumiały, jeśli nie przeszkadza
Wam to, że bardzo mało tu doomowych zwolnień i w ogólnym rozrachunku jest to
nieco (ale tylko nieco) lżejszy album niż „Hole Below”, jeśli nie przeszkadza
Wam to, że mniej tu korytarza, a brzmienie jest trochę zbyt sterylne, wreszcie
jeśli zaakceptujecie to, że nie jest to płyta zagrana, w końcu jeśli nie
przeszkadza Wam to, że nie jest to dziki, spontaniczny, pełen niedoskonałości
album nagrany przez głodnych rozpierdolu młodzików, to każdy odsłuch „Orificial
Purge” będzie dla Was ucztą. Ta płyta to świadomy, nagrany przez doświadczonych
muzyków koncertowy banger, który sprawi, że będziecie latać po ścianach. A czas
zweryfikuje już faktyczną wartość „Orificial Purge”.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz
Uwaga: tylko uczestnik tego bloga może przesyłać komentarze.