sobota, 21 września 2019

Recenzja VASTUM “Orificial Purge”


VASTUM

“Orificial Purge”

20 Buck Spin 2019

            Kalifornijski Vastum. Niedawno miałem okazję się przekonać, że jest to prawdopodobnie najlepszy koncertowo, młody zespół deathmetalowy. O dorobku studyjnym tego nie powiem, choć każdy z trzech wydanych dotychczas albumów jest co najmniej dobry, a wydany przed czterema laty „Hole Below” nawet fenomenalny. Grupa skutecznie wypracowała sobie trademark oparty na doomowych, wolnych i średnich tempach, prostym, boltthrowerowym nabijaniu rytmu i masywnych, tłustych zwolnieniach podpartych mocnym growlem i nieźle pokurwionymi tekstami. Do tej pory grupa dość mocno osadzona była w podziemiu, co dało się wyczuć zarówno w brzmieniu płyt jak i konstrukcji samych utworów, stawiając raczej na atmosferę i pewien sensualizm odsłuchowy niż faktyczną dbałość o jakieś kompozycyjne konstrukcje. Proste, dosadne, miażdżące riffy, trochę psychodelicznych wstawek i słuchacz był porobiony. Najnowsza propozycja Vastum zatytułowana „Orificial Purge” przynosi niemały twist stylistyczny, który trochę wprawił mnie w zakłopotanie. Po pierwsze jest to album deathmetalowy, pierwiastek doomowy został tutaj zmarginalizowany. Po drugie daje się wyczuć, że muzycy świadomi tego co nagrywali dotychczas i świadomi swoich umiejętności odważyli się tym materiałem wyjść trochę do szerszego odbiorcy, bo choć nadal jest to death metal, to może on trafić zarówno do fana bardziej obskurnych i masywnych dźwięków jak i do tego, który stawia na chwytliwość i melodię. I choć „Orificial Purge” to na wskroś klasyczny death metal to ta cienka granica między skrajną zajebistością a banałem dla niektórych może być przekroczona. Vatum nagrało bowiem album na wskroś hiciarski i koncertowy. Dawno nie słyszałem takiego stężenia zajebistych riffów w jednym miejscu! Leila i Shelby sypią asami z rękawa co chwilę (takie „I On The Knife” to prawdopodobnie jeden z najlepszych deathmealowych wałków ostatnich 10 lat), jeśli ktoś lubi mięsiste, motoryczne, miarowe bicia to niniejsze wydawnictwo powinno być dla niego rajem. Z drugiej strony muzycy nie boją się sięgnąć po iście thrashowe czy melodeathowe riffowanie (choćby wstęp do „Absces Inside Us”), którego po Vastum raczej słuchacz by się nie spodziewał. Całość brzmi tłusto, masywnie, mięsiście, może trochę zbyt selektywnie nawet. Zastanawiam się tylko na ile ten wachlarz wspaniałych riffów, fenomenalnych growli i monstrualnej energii jest wystarczający żeby udźwignąć ciężar pewnej prostoty i oczywistości jaka bije z tej muzyki. „Orificial Purge” wykłada karty na stół od pierwszego odsłuchu, pręży barwny, pawi pióropusz, ale też nie pozostawia słuchaczowi zbyt dużo miejsca na odkrywanie tych dźwięków.

            Kilkanaście odsłuchów tego albumu za mną. Nie wiem jeszcze co o nim sądzić. Z jednej strony już po trzech odsłuchach wydawało mi się, że znałem ten album na pamięć, że trochę to taka ładna, ale pusta wydmuszka. Z drugiej strony uważam, że „Orificial Purge” to kolekcja naprawdę WSPANIAŁYCH riffów, rytmów i kumulacja energii na miarę tej znanej choćby z „Covenant” Morbidów czy „War Master” Boltów. To jest prosta muzyka (ale Vastum zawsze grał raczej prosto), to jest na swój sposób oczywista i mało odkrywcza muzyka, ale jest też kurewsko wyrazista i pełna własnej tożsamości. Paradoksalnie „Orificial Purge” to bardzo odważny krok w twórczości Vastum, zespołu, który jest kurewsko świadomy muzycznie. Jeśli lubicie te schizowe majaczenia w tle znane z poprzednich płyty to je tutaj też znajdziecie. Jeśli lubicie wczesnofloydową psychodelę to kilka fragmentów uśmiechnie się do Was. Jeśli lubicie pokręcone solówki z wcześniejszych płyt, to tutaj są jeszcze lepsze i bardziej wyraziste. Jeśli nie przeszkadza Wam to, że growl Butlera jest tu nieco bardziej klasyczny i bardziej zrozumiały, jeśli nie przeszkadza Wam to, że bardzo mało tu doomowych zwolnień i w ogólnym rozrachunku jest to nieco (ale tylko nieco) lżejszy album niż „Hole Below”, jeśli nie przeszkadza Wam to, że mniej tu korytarza, a brzmienie jest trochę zbyt sterylne, wreszcie jeśli zaakceptujecie to, że nie jest to płyta zagrana, w końcu jeśli nie przeszkadza Wam to, że nie jest to dziki, spontaniczny, pełen niedoskonałości album nagrany przez głodnych rozpierdolu młodzików, to każdy odsłuch „Orificial Purge” będzie dla Was ucztą. Ta płyta to świadomy, nagrany przez doświadczonych muzyków koncertowy banger, który sprawi, że będziecie latać po ścianach. A czas zweryfikuje już faktyczną wartość „Orificial Purge”.


                                                                                                          Harlequin

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Uwaga: tylko uczestnik tego bloga może przesyłać komentarze.