poniedziałek, 9 września 2019

Recenzja ITHEIST „Itheist”


ITHEIST
„Itheist”
Independent 2019


Angielski Itheist to projekt, który powstał na gruzach istniejącego wcześniej na scenie przez 14 lat zespołu Aetherium Mors. Muzycy grupy nie są zatem nowicjuszami, więc ich pierwszy album wydany pod nowym szyldem powinien trzymać odpowiedni poziom…, no i nie da się ukryć, że ten poziom trzyma. Muzyka zawarta na „Itheist” to zagęszczony Black/Death Metal z rytualną otoczką i tajemniczym, z lekka mistycznym klimatem. Duet ten wie, jak poruszać się po rewirach ekstremalnej muzy, prezentuje solidny warsztat techniczny, jak i aranżacyjno-kompozytorski. Słychać także, że nagranie tej płyty poprzedziły staranne przygotowania i nic nie zostało pozostawione przypadkowi. Mamy tu zatem konkretną, zróżnicowaną sekcję, która sieje totalne zniszczenie w szybkich, furiackich, przepełnionych blastami partiach, ale także potrafi skutecznie wgniatać w podłoże ociężałymi, niemal Doom’owymi walcami, ciężkie, płynące swobodnie, wibrujące riffy uzupełniane dopracowanymi solówkami i sporą ilością atonalnych, dysonansowych zagrywek i mroczne, momentami wręcz nawiedzone wokale podkreślające demoniczną atmosferę tego krążka. Brzmienie także zostało odpowiednio skrojone na potrzeby tego materiału, jest przestrzenne, ciężkie, mroczne i solidnie tyrające mózgownicę. Mam z tym krążkiem tylko jeden, ale za to zasadniczy problem. Album ten jest zdecydowanie zbyt akuratny. W sam raz brutalny, w sam raz klimatyczny, w sam raz zakręcony. Dla każdego coś miłego. Jest tu agresja, są nieźle pokręcone fragmenty, są klimatyczne elementy, są wiatry i deszcze złowieszcze itd., itp. To dojrzały materiał, płyty bardzo dobrze się słucha, niestety ta jej akuratność sprawia, że bardzo niewiele zostaje pod potylicą. Takie krążki, mimo że dobre są skazane niestety na zapomnienie (wcześniej, czy później), gdy minie syndrom „łał”. Sporo wyjaśni zapewne następna produkcja zespołu, która mam nadzieję, będzie miała już więcej swojego charakteru i indywidualizmu, gdyż potencjał niewątpliwie w tym zespole jest. Muszą sobie tylko odpowiedzieć na jedno, ale za to zajebiście ważne pytanie, czy chcą jeno bardzo dobrze powielać patenty znane z twórczości Behemoth, Gorguts, Akercocke, czy Deathspell Omega, czy też pójdą własną, oryginalną, ale niewątpliwie trudniejszą i bardziej wyboistą ścieżką tworząc coś, co będzie miało szansę wryć się głębiej w zwoje mózgowe fanów muzyki ekstremalnej.

Hatzamoth

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Uwaga: tylko uczestnik tego bloga może przesyłać komentarze.